Escape room

Pokój bez klamek.

Escape Room Adama Robitela jest z pewnością filmem, który chciałoby wyprodukować niejedno studio filmowe. Obraz, którego budżet wyniósł 9 milionów dolarów, zarobił na świecie prawie 120 milionów. Nic więc dziwnego, że odpowiedzialne za produkcje studio Sony zapowiedziało, że już w przyszłym roku do kin trafi Escape Room 2, a jego amerykańska premiera została wyznaczona na 17 kwietnia 2020 roku. W Polsce z powodu tragedii w Koszalinie (śmierć pięciu nastolatek w Escape Roomie) film Robitela został wycofany z dystrybucji kinowej, dlatego nie przebił się on specjalnie do świadomości kinomanów. Czy to duża strata dla fanów horrorów? Nie sądzę. Escape Room Robitela nie jest może najgorszym filmowym „pokojem zagadek” jaki przyszło mi odwiedzić, niemniej to ciągle nie jest rozrywka, którą mógłbym z czystym sercem komuś polecić.

Społeczny fenomen, z którym nie poradziło sobie kino. 

Escape room, lub jak czasem się tłumaczy „pokój zagadek”, to prawdziwy fenomen ostatnich lat. Te specyficzne pomieszczenie (lub pomieszczenia) będące swoistą przestrzenią gry nagradzającej spryt, logiczne myślenie, umiejętności pracy w grupie oraz orientację przestrzenną, to istny społeczny fenomen. Mimo, iż sama koncepcja zabawy ma swoje korzenie w świecie wirtualnej rozrywki, gdzie w roku 1988 powstała pierwsza gra (wówczas oparta wyłącznie na tekście pojawiającym się na ekranie monitora), w której gracz musiał rozwiązać szereg zagadek, by uciec z zamkniętego, wtedy jeszcze wirtualnego, pomieszczenia, to dopiero jej urealnienie przez uczynienie pokojów bytami rzeczywistymi, spowodowało ich popularyzację. Z tematem „pokojów zagadek”, jak do tej pory, kino próbowało się zmierzyć trzykrotnie – za każdym razem wychodził z tego horror (dosłownie i w przenośni). W 2017 roku mieliśmy film Escape Room w reżyserii Petera Dukesa łączący w sobie tematykę tajemniczego przedmiotu, opętania przez demona oraz… tytułowego pokoju. Obraz, nad którego absurdalną fabułą i kiepskim wykonaniem, mógłbym się długo wyzłośliwiać, ale nie zrobię tego, bo jeszcze czytelnicy posądzą mnie o brak poczucia humoru, więc może napiszę tylko, że na drzwiach pokoju autorstwa Dukesa powinien widnieć napis „porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy tu wchodzicie”. W tym samym roku powstał również inny film o tytule Escape Room – tym razem w reżyserii Willa Wernicka. Obraz z gatunku torture porno, któremu udało się mieć wszystkie wady serii Piła jednocześnie nie posiadając żadnych zalet, które ta seria, przynajmniej w niektórych swoich odsłonach, miała. Tegoroczny Escape Room to obraz zdecydowanie z tej trójki najlepszy – jednak najlepszy nie znaczy – dobry.

Schematy, które znamy 

Schemat fabularny w filmie Robitela nie jest specjalnie oryginalny. Grupa ludzi, którzy się nie znają ani, jak się zdaje na początku, nie są ze sobą w żaden sposób powiązani, otrzymuje tajemnicze pudełko, którego otwarcie stanowić będzie pierwsze z wyzwań, jakim zostaną poddani. W jego środku znajduje się notatka zapraszającą ich do wzięcia udziału w zadaniu polegającym na ucieczce z nowo otwartego Escape Room-u znajdującego się w niepozornym budynku w centrum Chicago. Osoba, która jako pierwsza ukończy grę, otrzyma 10 000 dolarów. W tytułowe miejsce trafia nieśmiała i pozostająca na uboczu studentka – Zoey (Taylor Russell), życiowy rozbitek – Ben (Logan Miller) pracujący ciągle na zapleczu sklepu spożywczego, kierowca TIR-a – Mike (Tyler Labine) marzący o jakimś większym zarobku „zanim maszyny go zastąpią”, weteranka wojenna – Amanda (Deborah Ann Woll), miłośnik gier komputerowych i Escape Room-ów – Danny (Nik Dodani) oraz biznesmen – Jason (Jay Ellis).Wkrótce wszyscy odkryją, że nie zostali wybrani przypadkowo, a stawką w tej grze jest coś dużo ważniejszego, niż pieniądze.

Koniec, który niszczy dzieło 

Adam Robitel, który w swoim dorobku ma m.in. najgorszą część Naznaczonego (2018) oraz średni horror z gatunku found footage The Taking (2014) nie jest z pewnością filmowym wizjonerem, a co najwyżej rzemieślnikiem. Twórcę, niestety, kompletnie nie interesuje społeczny fenomen „Escape Roomów” i nawet nie próbuje się zastanowić, z czego on w zasadzie wynika? Chęci przeżycia ekscytującej przygody będącej odskocznią od często szarej i monotonnej rzeczywistości? Sprzężonej z późnym kapitalizmem kultury rywalizacji nakazującej nieustanne sprawdzanie się, ciągły „progres”, wieczne udowadnianie sobie i światu własnej wartości? Dla Robitela tytułowe miejsce to jedynie obietnica makabrycznej rozrywki. Trzeba twórcy przyznać, że przez pierwszą połowę filmu jest to obietnica spełniona. Nie jest to może rozrywka wysokich lotów, ale znakomicie sprawdza się jako niezobowiązujący zapychacz czasu. Choć bohaterowie składają się z 1-2 cech, a ich zachowanie często urąga zdrowemu rozsądkowi, to jednak ich los nie jest nam (zupełnie) obojętny. Duża w tym zasługa aktorów, którzy choć mają dość ubogi materiał, to robią wszystko, by w schematycznie naszkicowane postacie tchnąć trochę życia. Największym plusem produkcji są jednak ciekawie i pomysłowo zaprojektowane pokoje-zagadki – interesujące zarówno od strony koncepcyjnej jak i stylistycznej. Rosnący z każdym kolejnym przemierzanym przez bohaterów pomieszczeniem surrealizm podlany szczyptą dyskretnego czarnego humoru i sprawnie budowanym napięciem powoduje, że przez pewien okres czasu Escape Room jest całkiem udaną filmową rozrywką. Wszystko, niestety, zmienia się z czasem, gdy twórcy powoli zaczynają odsłaniać karty. Można powiedzieć, że im więcej się dowiadujemy, tym bardziej napięcie w filmie opada, przez co, mniej więcej po godzinie seansu, gdy wszystko zaczyna się wyjaśniać, z każdą kolejną minutą obraz Robitela staje się coraz mniej angażujący. Najgorszy jest jednak przekombinowany i zwyczajnie absurdalny finał, który zamiast (zapewne spodziewanego) zaskoczenia wywołuje jedynie zażenowanie. Zupełnie jakby twórcy mieli pomysł jedynie na początek i środek filmu, a wobec braku pomysłu na zakończenie zdecydowali się na coś, co można traktować jak owoc desperacji. Sądzę, że każdy, kto zdecyduje się po dzieło Robitela sięgnąć, będzie miał w czasie seansu co najmniej kilka pomysłów na to jego finał – pomysłów lepszych, niż to, co ostatecznie serwują nam twórcy. Ostatnie sceny będące jednocześnie zapowiedzią następnej części filmu wyraźnie sugerują, że o ile w pierwszej części chodziło o przetrwanie, o tyle stawką w drugiej będzie wyrównanie rachunków. Cóż, nie odmawiam bohaterom prawa do zemsty, ale przecież my – widzowie – jesteśmy niewinni.

Marek Nowak

Czas trwania: 99 min
Gatunek: horror
Reżyseria: Adam Robitel
Scenariusz: Bragi F. Schut, Maria Melnik
Obsada: Taylor Russell, Logan Miller, Jay Ellis, Tyler Labine, Deborah Ann Woll
Zdjęcia: Marc Spicer
Muzyka: John Carey, Brian Tyler