18-letni Colin Smith pełen gniewu i buntu wpada na drobnej kradzieży i trafia do zakładu poprawczego. Wszystkie zresztą drogi i wybory w życiu Colina prowadziły do tej placówki. Ta, działając w ramach rygorystycznych obostrzeń traktuje swoich penitencjariuszy przedmiotowo będąc swego rodzaju poczekalnią, z której uciec jest stosunkowo łatwo, ale i powrócić nietrudno. Dyrektorem zakładu jest Ruxton Towers (Michael Redgrave), który dostrzega w Colinie potencjał biegacza, a jako że zbliżają się zawody sportowe, Colin dostaje szansę i będzie reprezentować zakład w najbardziej prestiżowym biegu przełajowym. Zawody mają jeszcze jeden ważny wymiar, bo na sportowym polu ścierają się tu dwa światy, młodzież z poprawczaka z uczniami z elitarnej prywatnej szkoły. Rzeczywiście Colin potencjał ma ogromny, ale czy będzie chciał wykorzystać szansę, nie wiadomo do końca filmu. Ostatecznie finał trzyma w napięciu, a widzowie, mam wrażenie, podzielą się na tych, którzy chcieliby, żeby Colin wygrał i sięgnął po nagrodę i na tych, którzy życzyliby sobie pełny obraz nonkonformistycznej postawy.
Samotność długodystansowca została oparta na opowiadaniu Alana Sillitoe, a Tony Richardson nie jest jedynym przedstawicielem brytyjskiej nowej fali, który po prozę pisarza sięgnął. Nakręcony rok wcześniej Z soboty na niedzielę Karela Reisza również wywodzi się z nurtu i za podstawę przyjął powieść Silitoe. W samotności długodystansowca tak jak w innych tekstach, które wyszły spod pióra pisarza, znajduje się wiele wątków autobiograficznych. Główny bohater to człowiek ze wszech miar zniewolony swoją sytuacją, przynależnością do nizin społecznych. Nie ma perspektyw, a jedyną ścieżką zawodową jest praca w fabryce, tej samej, w której pracował ojciec.
Richardson przy zachowaniu oskarżycielskiego tonu, ujęć obfitujących w szare, brudne obrazki (chociaż niepozbawione kilku łobuzersko – humorystycznych akcentów) nakręcił film z twardym przekazem, ale w nowoczesnej formie. Powracające sceny z retrospekcji w finale zmieszane z monologiem, który jest montażem ważnych dla chłopaka fragmentów z życia, wciąż robią wrażenie. Cała droga Colina od włóczenia się po przedmieściach Nottingham, przez pobyt w ośrodku, aż po treningi i zawody to tak naprawdę formowanie się jego buntowniczej postawy. Dla filmowego twórcy ważny był obraz kształtującej się niezależności, nawet jeżeli forma buntu może być dla widza niezrozumiała i być może negowana pod względem słuszności. Fantastycznie wypadł odtwórca głównej roli. Młody, 25-letni wówczas Tom Courtenay przedstawił głównego bohatera w niezwykle dojrzały sposób. Już sama jego twarz, nieco starsza niż wskazywałby wiek, dostarcza wielu ekranowych emocji. Czuć tutaj towarzyszące mu napięcie, ale i widać życiowe więzy, które pętają młodego człowieka.
Tony Richardson pośrednio atakuje państwo, które nie oferuje za wiele młodym ludziom i próbuje ich wymodelować (również manipulować w tym celu) na założony przez siebie wzór. Pod tym względem jeszcze mocniej uderza wewnętrzna walka chłopaka i psychologiczny aspekt filmowego obrazu.
Samotność długodystansowca to obraz wybitny, idealnie przedstawiający okres buntu, wytyczający kierunek, przedstawiający przykład nowego filmowego bohatera, który niektórzy chcieliby nazwać antybohaterem. Richardson pokazał środkowy palec wszystkim, którzy chcą „poprowadzić” życiorysy wybranych przez siebie jednostek, resztę, nieprzystających, porzucając w życiowych rynsztokach.