Miłość i gniew, film, od którego wszystko się zaczęło. Wskazuje się go jako ten, który kontynuował myśli młodych gniewnych pisarzy i otworzył tamę dla brytyjskiej Nowej Fali, która to przez kolejnych kilka lat biczowała widzów tematami na wskroś innymi od tego co proponował ówczesny mainstream.
Miłość i gniew dotyka w głównej mierze problematyki społecznej. Trzeba również napisać, że Tony Richardson, reżyser, stworzył nowy rodzaj filmowego bohatera, ale też wyciągnął na powierzchnię historie z rodzinnych piekiełek i z małżeńskich bitewnych pól. W brytyjskiej Nowej Fali nie chodziło do końca o to, by utożsamić się z głównym bohaterem, a właśnie o to, by w niego wątpić, zadawać pytania, nawet się nie zgadzać, w końcu, by intrygował.
Głównym bohaterem jest Jimmy Porter, który jest jedną z ilustracji nowofalowego buntu. Nie jest jednak łatwo wskazać przeciw czemu Porter się buntuje, ale niesprawiedliwie też by było napisać, że po prostu nienawidzi. Jego gniew jest odzwierciedleniem jego życiowej postawy, a małżeństwo i stosunek do żony formą zemsty i wyrazem wszystkich frustracji, ale również miejscem, gdzie mężczyzna znalazł ujście dla swojej agresywnej antyspołecznej postawy. Jimmy mieszka więc z żoną i swoim przyjacielem na kilku metrach kwadratowych. W dzień pracuje z kumplem na targu, gdzie sprzedaje słodycze. W nocy pogrywa trochę na trąbce w jazzowym klubie. Miłość i gniew opowiada o tym epizodzie z życia małżeństwa, gdy żona pod namową przyjaciółki opuszcza Jimmiego i ucieka do rodzinnego domu.
Tony Richardson, „etatowy” filmowy popularyzator sztuk Johna Osborne’a nie zamknął jednak swojego obrazu w czystej teatralnej formie. Miłość i gniew to główny reprezentant brytyjskiej Nowej Fali, więc za tematem idzie też forma i nowofalowe środki wyrazu. Richardson z aktorami i operatorem często wychodzi na ulicę, kręci z nieszablonowych ujęć, wchodzi też w tłum, by przedstawić ówczesne nastroje, kulturę, zachowania. Poza tym istotne jest tło, robotnicze krajobrazy, szarzyzna. Jakże często pojawiające się w nurcie zestawienie postaci z przemysłowym otoczeniem również i w Miłości i gniewie się znalazły (dobijający jest klimat małego cmentarza z rozpościerającym się widokiem na fabryki na dalekim planie). W ślad za formą idą nietuzinkowe aktorskie role, a w przypadku głównej trzeba napisać, że wybitne. Wprawdzie każda postać została napisana tak, żeby mieć ważny wpływ na odbiór całości przez widza, ale wiadomym jest, że to Jimmy Porter jest tu najważniejszy. Dzięki Richardowi Burtonowi dostaliśmy przejmujący obraz młodego mężczyzny, który z każdym gestem i słowem pogłębia swoje frustracje i wyładowuje gniew na najbliższych, rani, ale nie czuje się przez to lepiej. Jego stanowisko wobec warunków to trwanie w ciągłej opozycji, a areną jego działań jest kilka metrów kwadratowych mieszkania. Richard Burton ze swoją charyzmą nie tylko świeci jasnym blaskiem swojego kunsztu, on wręcz płonie, Przykuwa całą uwagę widza, nawet wtedy, gdy tylko słucha. Wystarczy spojrzeć na jego oczy, które już same z siebie „grają” pogardę i wściekłość. To niezwykła rola.
Miłość i gniew to nie tylko czołowy przedstawiciel nowego kina, ale też nowy bohater i nowy filmowy język. Tony Richardson w bezkompromisowy sposób tworzy warunki dla buntownika, daje mu narzędzia i arenę. Widz w końcu mógł zobaczyć wszystko to, co słyszał za ścianą.