Były żołnierz Jarhead ma na utrzymaniu kobietę i dwójkę dzieci. Żyją od przyczepy do przyczepy. Kobieta stara się uciec od ćpania, ale na wyciągnięcie ręki wciąż znajduje się diler Chainsaw z siostrą. Jarhead żyje w iluzorycznym przekonaniu, że organizowane w okolicy trzaskanie się po gębach i główna nagroda pieniężna wydobędzie rodzinę z życiowego szamba.
Pełna agresji egzystencja filmowych bohaterów Donnybrook jest tak przytłaczająca, że co niektórych widzów może skutecznie zniechęcić do samego seansu. Oto mamy przedstawionych kilka typów ludzi, którzy inaczej niż przemocą nie potrafią. Nie potrafią, bo sami dorastali w świecie nieczułym, w sąsiedztwie, społeczności i wśród ludzi, którzy jak wyciągali ręce, to tylko po to, żeby uderzyć.
Reżyser Tim Sutton nie pomaga przy próbie zdefiniowania zachowań swoich bohaterów i z pewnością wielu z widzów określi to jako błąd, bo motywy działania są bardzo ważne w strukturze filmowego dramatu. Jednak trzeba sobie uzmysłowić jaki świat Sutton nakreślił. W tym przetaczającym się w niemal żółwim tempie filmie mamy do czynienia z miejscem, o którym własny kraj zdaje się nie pamiętać. Ameryka biedna, zapomniana, zepchnięta w szparę pomiędzy krawężnikiem a ulicą. To stąd pochodzą bohaterowie dramatu, a nie jak zdaje się sugerować zwiastun krwawego thrillera. Do czynienia będziemy mieli z trzema błąkającymi się duszami, w każdym przypadku o tragicznym obliczu. Chociaż na pierwszy plan wysuwa się historia Jarheada (Jamie Bell jako ex-marine), to zarówno Chainsaw (Frank Grillo) jak i Delia (Margaret Qualley) stanowią nie tyle tło, co ważne filary w tej świątyni nieszczęśliwości.
Tim Sutton biorąc się za rozprawkę o ciemnej stronie Ameryki próbował na jednym ogniu upiec i problemy dotyczące najniższych sfer społecznych, ale i wszystko co tli się w związku z gniewem, uprzedzeniami, kwitnącym nacjonalizmem, dostępem do broni. Tematów jest sporo i nawet, jeżeli są tylko sugerowane, to w autorskim kinie Suttona, przebrzmiewają dość wyraźnie.
Pamiętać należy, że sprzedawany widzom zwiastun sugeruje coś innego i większość może być rzeczywiście rozczarowana. To nie jest film bokserski, a raczej droga bohatera, który boksem (tutaj w odmianie brutalnych zawodów w tytułowym Donnybrook polegających na rzuceniu kilkunastu mężczyzn do jednej klatki) próbuje wytłuc sobie kawałek jasnego nieba. Stawką jest 100.000$, które mają zapewnić lepsze życie, nowy start. Pogrążone w chaosie dusze naszej trójki jak ćmy latają bardzo blisko rozgrzanej żarówki. De facto wszyscy dosłownie lub w przenośni spłoną.
To co dźwiga ten film, to nie tempo, które już wskazałem na cokolwiek ślamazarne, a posępny klimat i Jamie Bell, którego bohater próbuje wysupłać się z worka życiowych tragedii i beznadziei. Trzeba przy okazji napisać, że żadna z nakreślonych postaci i zachowań nie zasługuje na aplauz, negatywni w mniejszym lub większym stopniu są wszyscy. Popisowa rola Jamiego, który rzadko mnie zawodzi na ekranie to nie wszystko. Również sprawdzony Frank Grillo wypada nad wyraz dobrze w swojej roli złego do szpiku kości. Dodałbym jeszcze wyjątkowo mroczne zdjęcia Davida Ungaro oraz muzykę duetu Phill Mossman i Jens Bjørnkjær. Zarówno obraz, jak i ilustracje muzyczne pokazują Stany Zjednoczone, na które patrzy się ze smutkiem i przykrością.
Czas trwania: 101 min
Gatunek: dramat
Reżyseria: Tim Sutton
Scenariusz: Frank Bill, Tim Sutton
Obsada: Jamie Bell, Frank Grillo, Margaret Qualley, James Badge Dale
Zdjęcia: David Ungaro
Muzyka: Jens Bjørnkjær, Phil Mossman