Livide

Lucie (Chloé Coulloud) rozpoczyna pracę jako opiekunka osób starszych. Wprawdzie to początki, więc musi sprawdzić się pod czujnym okiem przełożonej, ale najwyraźniej idzie jej bardzo dobrze. Praca zapowiada się na tą z natury niewdzięcznych, jednak Lucie wykazuje dużo cierpliwości. U jednej z podopiecznych szefowa opowiada jej o „skarbie”, który najprawdopodobniej znajduje się w ogromnej posiadłości kobiety pogrążonej w śpiączce. Nieopatrznie Lucie posyła dalej rewelację i wnet zlatują się sępy – chłopak dziewczyny i jego znajomy. Jeszcze tej samej nocy cała trójka zaczyna buszować po podmiejskiej willi.

Julien Maury i Alexandre Bustillo kazali fanom czekać cztery lata i ponownie zaskoczyli. Sprawnie wymknęli się zaszufladkowaniu, co bardzo łatwo mógłby uczynić kolejny tytuł, gdyby jasno wpisał się w nurt francuskiej ekstremy. Livide miał być pierwszym anglojęzycznym filmem Juliena Maury’ego i Alexandra Bustillo, a produkcja wystartowała w 2009 roku. Para reżyserów porzuciła jednak spory budżet na rzecz większej kontroli i relatywnie mniejszych pieniędzy w rodzinnej Francji. Zestawiając to z autorską drogą (na tym etapie karier) można oddać im tylko szacunek. Jak to się przełożyło na sam obraz? Tym razem twórcy wyraźniej już podążyli drogą swoich własnych mistrzów. Podawali nie raz jako źródło inspiracji twórczość Dario Argento, tutaj skłonili się ku włoskiemu mistrzowi grozy zaprzęgając do filmowej zabawy wskazania do Suspirii Phenomeny.

Jednak Livide to bez wątpienia i głównie „ich” horror, w którym postanowili połączyć kilka konwencji. Pomimo całej oryginalności, unosi się nad produkcją brzemię nie tylko wygórowanych ambicji, ale też presji, którą obarczeni byli twórcy. Wydaje się, że kolejne pomysły przybywały w trakcie realizacji, co nie znaczy, że seans nie należy do tych satysfakcjonujących. Osobiście radzę skupić się na esencji, a tutaj jest nią opowieść wampiryczna. Maury i Bustillo doskonale przetrawili cały wizerunek krwiopijcy odżegnując się od większości znanych cech przypisywanych tej figurze. Twórcy są przy tym oryginalni (Livide postawiłbym najchętniej na półce tuż obok The Hunger Tony’ego Scotta) i w kwestii głównego wątku wychodzi im to bardzo przyzwoicie.

Livide to przede wszystkim klimat z oniryczną atmosferą, przez którą przedzierają się włamywacze. Przemierzając w ciemnościach kolejne komnaty zbliżają się do finału i rozwiązania tajemnicy, gdzie nastrój ustanowi już nie mroczny charakter opowieści, a muza twórców i królowa gore w jednym, czyli aktorka Béatrice Dalle.

Livide to nieco chaotyczny prolog, konsekwentnie zanurzający się w baśniowych czeluściach środek i spełniony, bardzo świadomy swojej wartości epilog.

7/10 - dobry

Czas trwania: 92 min
Gatunek: horror
Reżyseria: Alexandre Bustillo, Julien Maury
Scenariusz: Alexandre Bustillo, Julien Maury
Obsada: Béatrice Dalle, Catherine Jacob, Jérémy Kapone, Chloé Coulloud
Zdjęcia: Laurent Barès
Muzyka: Raphaël Gesqua