Gdyby Braid powstał dwie dekady temu z pewnością byłby wymieniany jednym tchem obok innych sztandarowych tytułów z nurtu mind-games. Memento, Matrix, Donnie Darko, 13 piętro, Biegnij Lola, biegnij i wiele innych nakręconych w tym okresie to najlepsze przykłady filmów łamigłówek, bardzo popularnych, teraz kręconych zdecydowanie rzadziej, chociaż wciąż cenionych przez masowego odbiorcę. Braid przy swoim zawiłym scenariuszu łączy opowieść z dreszczykiem z nowoczesną formą.
Zawiązanie akcji rozpoczyna się bardzo szybko. Dwie dziewczyny zajmujące się handlem narkotykami muszą szybko zmienić adres zamieszkania. Brawurowo sfilmowana sekwencja przywodzi na myśl filmy Dannego Boyle’a i w tej materii trzeba przyznać, że debiutująca reżyserka Mitzi Peirone miała u boku niezwykle utalentowaną ekipę. Zarówno zdjęcia operatora Todda Banhazla, jak i montaż (tutaj odpowiedzialnym był David Gutnik) cechują się niezwykłą werwą i odwagą. Dziewczyny mają na karku i policję i hurtownika, od którego wzięły w zastaw towar. Duet wykolejonych życiowo ślicznotek musi szybko zdobyć kasę, więc wpadają na pomysł, by obrabować przyjaciółkę z dzieciństwa. Ta, zawieszona w swojej psychotycznej osobowości, mieszka sama w ogromnym dworku i wydaje się, że stanowi łatwy cel. Wystarczy tylko wziąć udział w „zabawie” kontynuując tym samym grę z dzieciństwa, w której brała udział cała trójka. Wytrychem do odczytania przesłania powinien być sam tytuł, który w dosłownym tłumaczeniu jako „warkocz” pasuje idealnie do złożonych zależności pomiędzy trójką kobiet uwikłanych w anormalną i amoralną gierkę. Znamienne jest to, że żadna z nich nie budzi sympatii, więc podział na protagonistów i antagonistów tutaj nie istnieje.
Wydaje mi się, że nakreślona fabuła może dać czytelnikowi pogląd na w miarę jasno poprowadzony thriller, ale już przy samym seansie nic nie wygląda tak klarownie. Wspomniana gra to dziecięca zabawa w „dom” w wersji dorosłych. W wykonaniu trzech kobiet prezentuje się to co najmniej wynaturzona, bo i oprawę z racji wieku można zrobić bardziej perwersyjną, a że trójka swoje doświadczenia ma, więc całość prezentuje się też brutalnie.
Pierwsze co przychodzi już w trakcie seansu, to wrażenie ogromnego bałaganu, w którym wspomniana forma za wszelką cenę próbuje przykryć ubytki. A jest ich wiele. Nawet jeżeli większość będzie miała w finale wytłumaczenie, to w trakcie irytują niezmiernie. Przez to Braid ogląda się jak ciąg sekwencji z narracją przetykaną retrospekcjami z dzieciństwa. Pisząc jednak o bałaganie nie należy zapominać o motywach jakie przyświecały Mitzi Peirone, która nakręciła Braid według własnego scenariusza. Chaos i punkowy sznyt zdaje się być kluczem do schizofrenicznej struktury filmu. Można się więc spierać czy więcej tu pretensjonalnego języka, czy języka, który chciałby być po prostu oryginalny. Jedno jest pewne, Braid to spore aspiracje, wyraźny filmowy talent i dużo dobrych pomysłów.
Czas trwania: 82 min
Gatunek: thriller
Reżyseria: Mitzi Peirone
Scenariusz: Mitzi Peirone
Obsada: Madeline Brewer, Imogen Waterhouse, Sarah Hay, Scott Cohen
Zdjęcia: Todd Banhazl
Muzyka: Michael Gatt