27 lat temu (21 stycznia 1992 roku) nikomu jeszcze nie znany Quentin Tarantino pokazał na festiwalu w Sundance film o kilku facetach w magazynie. Po napadzie rabunkowym, po którym coś nie poszło, siedzą w zamknięciu i obarczają się nawzajem winą. Piszę o jego debiucie – Wściekłych psach nie bez powodu, bo przede wszystkim do niego wracają (na początku) myśli przy okazji seansu The Standoff at Sparrow Creek, pierwszego pełnometrażowego filmu Henry’ego Dunhama.
W żadnym momencie nie można jednak pisać o nawiązaniach innych niż w kontekście pierwszych skojarzeń. Fabuła, styl, estetyka i język Dunhama jest zupełnie inny. O ile film Tarantino to odbezpieczony granat w rękach nadpobudliwego twórcy (spokojnie! Uważam, że Wściekłe psy to film wybitny), o tyle The Standoff at Sparrow Creek jest bombą zegarową z precyzyjnie zaprojektowanym mechanizmem. W trakcie seansu wiemy, że nic nie zakłóci miarowo odmierzanego czasu, a wybuch nastąpić musi na końcu.
The Standoff at Sparrow Creek opowiada o współczesnym świecie paranoików, dostępie do broni w Ameryce i świecie, w którym potrzebujemy anioła stróża zdolnego wcześniej wychwycić zagrożenie. Głównym bohaterem jest Gannon (jak zawsze solidny i wiarygodny James Badge Dale) były policjant, obecnie członek grupy paramilitarnej. Do mężczyzn zrzeszonych wokół „organizacji” dochodzi informacja, że na pogrzebie policjanta dochodzi do masakry mundurowych. W rzezi został użyty karabin AR-15, dokładnie taki jaki jest na wyposażeniu grupy. Dokładnie taki jaki powinien wisieć wśród pozostałych sztuk w magazynie. Powinien, bo jedna sztuka zniknęła. Wśród mężczyzn, którzy pojawiają się w ciągu kilku minut w magazynie wyczuwa się niepokój, bo policjanci, jeżeli nie znajdą winnego, nie będą się patyczkować choćby z podejrzanymi o zabójstwo. Gannon przy aprobacie kompanów postanawia wytypować winnego podczas przesłuchań, zanim służby dotrą na miejsce.
The Standoff at Sparrow Creek to neo-noir pisany napięciem, próbą sił charakterów mężczyzn postawionych pod ścianą, zdesperowanych. Każdy z nich ma swoją historię i żaden nie znalazł się tu przez przypadek. Nie mam problemu z zawieszeniem niewiary w niektóre zachowania, bo szybko zdałem sobie sprawę z jakimi ludźmi mamy tu do czynienia. Pogłębianiu się paranoidalnym stanom pomagają radiowe doniesienia o kolejnych incydentach w kraju, również z ofiarami śmiertelnymi wśród policjantów. Może więc czas na rewolucje? Może to ich czas?
Debiutantowi udało się stworzyć idealną atmosferę. W trakcie seansu czujemy zagrożenie, wijące się po ścianach kłamstwa, podejrzenia, które wyskakują przy każdym kolejnym pytaniu.
Operator Jackson Hunt zrobił wszystko, by wydobyć z każdego ujęcia element niebezpieczeństwa. Dzięki perfekcyjnej kontroli oświetlenia, przedstawieniu sylwetek w półmroku uzyskał wiele zaskakujących efektów, szczególnie, że i nastrój statycznych kadrów potrafi Hunt zmienić rozbłyskiem lub pulsującym światłem. W tej materii The Standoff at Sparrow Creek bliżej już noir być nie może. The Standoff at Sparrow Creek to obraz wymagający od widza sporo. Sporo uwagi, cierpliwości, zaangażowania. Oferuje w zamian wiele i jest doskonałym przykładem, że dialogami, scenariuszem i grą można uzyskać tyle samo co serią z karabinu.