Patrick Melrose, pięcioodcinkowa tyrada na temat brzemiennej w skutkach traumy powinna być wzorem tego, jak rozwijać ekranową historię, pogłębiać obraz bohatera, w końcu jak przedstawić sugestywny rys charakterologiczny mężczyzny doprowadzającego się do samozniszczenia. Autodestrukcja jest bowiem tematem przewodnim tego zajmującego i przygnębiającego serialu o brytyjskim arystokracie, wykształconym, wyglądającym dobrze na zdjęciu, ale z kompletnie zniszczoną, spaloną i zmiażdżoną duszą.
Jakże zwodnicze są pierwsze kwadranse spędzone przy ekranie z Patrickiem, czyli brawurowo wcielającym się w rolę Benedictem Cumberbatchem. Otóż pomiędzy działką heroiny, a kreską amfetaminy Patrick odbiera telefon o śmierci ojca. Osobliwą reakcję na wiadomość zrzuciłem rzecz jasna na jego aktualny stan, ale niedużo potrzeba było czasu, by przekonać się, że śmierć ojca jest pierwszym jasnym promykiem, który rozświetlił ponure życie Patricka.
Patrick Melrose to opowieść o uzależnieniu, które w tym przypadku jest ucieczką. Oczywiście to częsty, jeżeli nie najczęstszy przypadek, że alkohol, narkotyki mają pomóc wyprzeć parę wspomnień, zbudować ścianę, znieczulić. Nie jest jednak ważne kiedy i jak sięgnął Patrick po używki, lub kiedy po raz pierwszy zatańczył ze swoją długoletnią przyjaciółką Heleną. ważne jest to co do tego wszystkiego doprowadziło. Przez pięć odcinków z akcją rozłożoną na kilkanaście lat, powroty i retrospekcje z dzieciństwa poznamy mroczną historię rodziny Melrose.
Powracająca we wspomnieniach gehenna z dzieciństwa, która odbiła się na życiu Patricka, również na jego charakterze i kpiarsko ironicznym fechtunku słowem, w którym z czasem mężczyzna stał się wytrawnym graczem, to krytyka nie tylko określonego rodzaju rodzicielstwa, ale też, w tym konkretnym przypadku, nieczułego na dzieciństwo establishmentu. Twórcy pokazują, że dostatnie, opływające w luksusy życie dziecka ma się nijak do tego, czego naprawdę potrzebuje. Powracają więc obrazki z kolejnych i kolejnych przyjęć, samotnych dzieciaków, wyganianych, przepędzanych z życia dorosłych, pozostawionych samym sobie, bez czułości i prawdziwej miłości.
Można powtarzać prawdę o tym, jak jedno wydarzenie może zaważyć na losie człowieka, zdeterminować postawę, ukształtować kręgosłup. Patrick Melrose to ciąg wydarzeń z dzieciństwa, a po prawdzie całe ono, które doprowadziło do tego, że Patrick jest taki jaki jest i nigdy nie przekonamy się, jaki mógłby być. Można mówić o swoich mrokach, wyciągać je, wpadać w ramiona nałogów, rozmawiać ze światem na różne sposoby, w końcu spróbować po prostu o tym opowiedzieć, tak jak zrobił to Edward St Aubyn. Swoim cyklem powieści o Patricku Melrose, które stały się podstawą scenariusza, autor uczynił najlepszą rzecz jaką mógł, autoterapię. Był w stanie zrobić to dopiero kilka lat po śmierci ojca, a pisał nieprzerwanie od 1992 roku przez dekadę przelewając na karty kolejnych powieści cały żal, gorycz, nienawiść, utraconą niewinność, ostatecznie historię stworzonego przez siebie bohatera, Patricka, jak później ujawnił, swoje alter ego.
Wybitny serial.