Rozpoczyna się słowami: „This is a story about animals”, a oto kilka z nich – zwierząt w ludzkiej postaci: prawnik oportunista, biały kołnierzyk zmuszony do użycia broni, prostytutka, która daje show w rozpieprzonym autobusie na pustkowiu, handlarz rzadkim okazem sokoła ze stylówą na Mad Maxa i jeszcze kilku z bogatej menażerii. To bohaterowie neo-westernu z Chin, filmu niezwykłego. Nie miał szczęścia No Man’s Land do dystrybucji. Hao Ning, chiński reżyser, którego gros filmografii wypełniają dramaty i komedie, nakręcił wyjątkowo nihilistyczny obraz z marszu odłożony przez cenzurę na półkę. Ta, wyraźnie zaniepokojona, nie mogła przełknąć wielu rzeczy, ale głównie obrazu funkcjonariusza policji przedstawionego w niekorzystnym świetle. I można tylko spekulować ile zmian musiał poczynić Hao Ning, ile dokrętek, by No Man’s Land po czterech latach w końcu ujrzał światło dzienne. Jakiekolwiek by to zmiany nie były, nie zaszkodziły. To diabelnie szorstki, dający po gębie, twardy obraz o tym, że każdy może mieć w sobie pierwiastek szaleńca, a prawdę o człowieku poznasz, gdy doprowadzisz go do krawędzi. Swoją wyjątkowość No Man’s Land udowadnia już od pierwszych kadrów, czyli stylistyki, która będzie towarzyszyć w trakcie całego seansu. Wprawdzie i konwencja i obszar, na którym rozgrywa się No Man’s Land pasują jak ulał do westernu, ale prezencją bliżej mu do postapokalipsy Millera. Składają się na to piaszczysty krajobraz pustyni Gobi i miejsca kolejnych zdarzeń, czy raczej nieciekawych incydentów. To małe, przykryte kurzem, brudem i wiekiem miejsca, enklawy ludzkiej patologii, którym rzeczywiście bliżej do The Rover Davida Michóda, niż do akcji dziejącej się współcześnie. Całe tło, pustynia jako arena walki niekoniecznie pomiędzy dobrem a złem, stanowi osobliwy traktat o ludzkiej naturze, jej szarpaniu, wydobywania człowieka z człowieka. Głównym bohaterem jest prawnik, autorytatwyny, nawet bezczelny, arystokrata w tym zawodzie, człowiek z wielkiego miasta, który jest pewny siebie… do momentu. Nie budzi sympatii, ale wydarzenia, które bombardują go z zaciętością, formują go na nowo, budują od podstaw i kształtują kręgosłup. Hao Ning ze swoim No Man’s Land najczęściej sięga do wzorców od braci Coehn, ale ja chętniej porównałbym go do Drogi przez piekło Olivera Stone’a. Zarówno u Stone’a, jak i Hao Ninga bohater chciałby opuścić piekło, które sam sobie zgotował. Każdy niecny czyn wraca z siłą uderzenia kija, na każde złe spojrzenie przypada jedna kula, a za nietaktowne słowo oberwiesz rozpędzoną furgonetką.
Czas trwania: 118 min
Gatunek: neo-western
Reżyseria: Hao Ning
Scenariusz: Hao Ning, Ping Shu, Aina Xing
Obsada: Zheng Xu, Duobujie, Nan Yu, Bo Huang
Zdjęcia: Albert Lee
Muzyka: Nathan Wang