16 grudnia mija dokładnie 18 lat od kiedy swoją premierę miał jeden z najbardziej kontrowersyjnych japońskich filmów w historii. Battle Royale Kinji Fukasaku od początku wywoływał dyskusje nie tylko w samej Japonii, ale niemal w każdym kraju, w którym miał być dystrybuowany. Dziś obraz, zmarłego w 2003 roku reżysera, jest dziełem, które w niektórych kręgach dorobiło się statusu kultowego. Czy warto po latach do niego sięgnąć?
Japońskie kino lubi szokować. To znana prawda dla wszystkich, którzy zetknęli się z takimi nazwiskami reżyserów, jak choćby Nagisa Ōshima, słusznie uważany za jednego z najważniejszych japońskich twórców X Muzy. Uwielbiał on w swoich filmach epatować seksem i przemocą – wystarczy tu wspomnieć takie jego filmy jak Imperium zmysłów (1976), czy Imperium namiętności (1978). Zmarły w 2013 roku twórca nie bał się w swoich dziełach opowiadać również o historii swojego kraju z odwagą, której brak wielu współczesnym filmowcom. Jego ostatni i zarazem najlepszy film Tabu (1999) był jednocześnie dramatem historycznym o zmierzchu epoki samurajów, historią miłosną oraz śmiałą dywagacją na temat historii Japonii.
Przemoc, krew i erotyka jest wszechobecna w Japonii nie tylko w twórczości filmowej, ale też w Mangach (japońskie komiksy) i w Anime (charakterystyczne dla Japonii filmy i seriale animowane), które są dla japońskiej kinematografii co najmniej równie ważne, jak filmy z udziałem aktorów. Japończycy bardzo lubią przesadę i kontrowersje. Nie jest to jednak kontrowersja dla samej kontrowersji. Twórcy z Kraju Kwitnącej Wiśni często poprzez bardzo silną ekspresję chcą wstrząsnąć widzem, a następnie skłonić go do refleksji nad (niejednokrotnie zamaskowanymi w postaci metafor) problemami, jakie poruszają ich dzieła.
Od krwi i przemocy nie stronił też inny ceniony w Japonii reżyser – przywoływany już Kinji Fukasaku. Popularność zyskał tworząc brutalne „yakuza movies” kręcone w latach 70. Nakręcił ponad 60 filmów, w tym głośne Makai tenshô (1981) i Graveyard of Honor (1975). Wielbicielem jego filmów jest bez wątpienia Quentin Tarantino, który przed realizacją Kill Billa starannie przygotował się z twórczości Fukasaku, a japońską wersję Kill Bill vol. 1 zadedykował właśnie jemu. W Polsce Fukasaku to twórca mało znany, choć starsi widzowie mogą pamiętać klasyczny już film wojenny Tora! Tora! Tora! (1970), którego współreżyserem był właśnie Kinji Fukasaku. Jego artystyczna indywidualność i pewien autorski styl (groteskowa przemoc, stylistyczna kiczowatość) rozwijała się z każdym kolejnym filmem. Dzieło swojego życia nakręcił, jak wielu twórców, dopiero w dojrzałym wieku – siedemdziesięciu lat. W 2000 r. zaszokował widzów, krytykę i cenzurę wielu krajów krwawym thrillerem SF Battle Royale, którego realizacji podjął się pod wpływem wspomnień z dzieciństwa związanych z traumą wojenną.
Kontrowersje wokół Battle Royale
Battle Royale od początku wzbudzał wielkie kontrowersje, podobnie jak bestsellerowa książka Koushuna Takami, która posłużyła za kanwę scenariusza. Wiele osób z japońskiego rządu domagało się zakazania noweli. Kiedy wyszedł film, domagali się również jego zakazania, to jednak tylko przyczyniło się do większego sukcesu komercyjnego tej produkcji.
Ciekawym jest fakt, że Battle Royale w Stanach Zjednoczonych ukazał się dopiero w 2012 roku. Istnieje na to kilka wytłumaczeń. Jedna historii głosi, że kompania Toei, która go wyprodukowała, odmówiła sprzedaży licencji Ameryce Północnej, a także kilku dystrybutorom Ameryki Południowej. Inna mówi o tym, że licencja była nadzwyczaj droga, jak na tego typu film, i mniejsze, niezależne kompanie filmowe (Tartan, Synapse, Sundance) nie mogły sobie na nią pozwolić, podczas gdy większe kompanie, specjalizujące się w wydawaniu niezależnych filmów (The Weinstein Company/Miramax, Fine Line, Warner Indenpendent, Fox Searchlight), nie chciały jej kupić za taką cenę. Trzecia wersja mówi o tym, że nie był dystrybuowany w USA po incydencie w Kolumbii, gdyż obawiano się, że po jego seansie studenci mogą zabijać się nawzajem. Skąd biorą się kontrowersje wokół tego filmu? Przede wszystkim z powodu jego tematyki.
„Mógłbyś zabić swego najlepszego przyjaciela?”, „Jeden zabity. Jeszcze 41.”, „42 studentów, trzy dni, jeden ma przeżyć, żadnych zasad.”, „Dzisiaj zabiłem swego najlepszego przyjaciela.”, „Zabiłeś kiedyś swojego najlepszego przyjaciela?”. Oto jak brzmiały hasła reklamujące BR (popularny skrót tytułu Battle Royale). Nie mniej kontrowersyjna jest sama fabuła filmu. Przenosimy się w niej w niedaleką przyszłość, do świata, który chyli się ku ekonomicznemu i społecznemu upadkowi. W Japonii panuje kryzys gospodarczy, a bezrobocie sięga 20%. Wielu uczniów wypowiedziało obowiązek szkolny, a ci którzy wciąż do szkół uczęszczają, unikają nauki, znęcają się nad swoimi kolegami, albo dźgają nożem np. wychodzącego z sali nauczyciela – po prostu dla zabawy lub z niechęci do niego.
By zapanować nad sytuacją i z jednej strony zastraszyć społeczeństwo, a z drugiej dostarczyć mu „igrzysk” (skoro nie może dać chleba) rząd przyjmuje ustawę BR (Battle Royale). Na jej mocy raz do roku zostaje wybrana jedna z ostatnich klas szkoły średniej, której uczniowie i uczennice zostają zmuszeni do udziału w krwawym turnieju. Podczas wycieczki kończącej szkołę feralna klasa zostaje uśpiona, a następnie przewieziona na odciętą od świata wyspę (jako ciekawostkę dodam, że wyspa, na której były kręcone zdjęcia to Hachijo-Kojima – bezludna wyspa znajdująca się setki kilometrów na południe od Tokyo), Na miejscu dzieciaki budzą się z dziwnymi obrożami na szyi, a następnie dowiadują się, że w przeciągu trzech dni z całej klasy może pozostać tylko jedna osoba, która będzie mogła wrócić do domu. W innym wypadku obroże wybuchną. Po pokazowych egzekucjach tych, którzy odmawiają uczestnictwa w nieludzkiej grze pozostali przerażeni otrzymują losowo przydzielone wyposażenie, a następnie ruszają w głąb wyspy, która ma stanowić swoistą arenę turnieju. Sama wyspa podzielona jest na sektory. Raz na jakiś czas dana strefa zostaje ogłaszana sektorem zagrożonym i obroże osób, które nie zdążą się z niej ewakuować, wybuchają. Rozpoczyna się jedna z najokrutniejszych gier wymyślonych przez człowieka…
Społeczeństwo w pigułce.
Czy można pozostać człowiekiem w świecie, w którym jedyną wartością jest przetrwanie? To pytanie, na które będą musieli sobie odpowiedzieć również bohaterowie filmu. Wśród nich jest nieśmiała uczennica imieniem Noriko (Aki Maeda). Zamknięta w sobie i nie potrafiąca obdarzyć nikogo zaufaniem. W szkole dręczona przez okrutne koleżanki, nie przystosowana do bezwzględnego otaczającego ją świata. Sytuacja w jakiej się znalazła zmusza ją do przyjęcia pomocy i opieki od kolegi z klasy. Tym kolegą jest Shuya Nanahara (Tatsuya Fujiwara). Chłopak, który wracając niegdyś do domu odnalazł w nim powieszonego swojego ojca, a obok niego jego pożegnalne słowa („Odwagi Shuya, dasz sobie radę”) napisane dla syna na rozłożonej rolce papieru toaletowego. Wspomnienie to wciąż go prześladuje. Mimo ciężkiego bagażu życiowych doświadczeń w turnieju zachował swoje człowieczeństwo i zamiast poddać się otaczającemu go okrucieństwu, wybrał opiekę nad Noriko.
Inną ciekawą postacią jest Kitano (fenomenalny Takeshi Kitano). Nauczyciel prowadzący grę. Skrajnie samotny i wręcz zagubiony we własnym szaleństwie. Zarazem czarny charakter i jedna z najtragiczniejszych postaci tego filmu. Człowiek, który stracił kontakt ze swoimi bliskimi (widzimy to w scenach, gdy telefonicznie rozmawia ze swoją córką) oraz radość z wykonywanej pracy (przestał uczyć w szkole po tym, jak jeden z uczniów zranił go nożem). Pozostawiony sam sobie pogrążył się w rozpaczy, a ta z czasem przerodziła się w obłęd.
Pozostali bohaterowie, poza tajemniczym Kawadą (Tarô Yamamoto), to raczej zbiór społecznych postaw, niż wielowymiarowe postacie. Mamy więc ambitnych karierowiczów, którzy udział w turnieju traktują niczym wspinanie się po szczeblach korporacyjnej kariery. Są też buntownicy, którzy organizują się w małe grupki i starają się przechytrzyć twórców gry i spróbować ją przetrwać bez konieczności przyjmowania jej zasad. Mamy również altruistów wybierających troskę o innych, zamiast myślenia o sobie oraz nonkonformistycznych idealistów wybierających śmierć na własnych zasadach, niż uczestnictwo w tym barbarzyńskim turnieju. Kinji Fukasaku przedstawia w swoim obrazie bardzo zróżnicowane reakcje ludzkie – przez uczestników gry stara się w pigułce sportretować społeczeństwo.
Wojenna trauma i krytyka społeczna.
Ważnym wydarzeniem, mającym znaczenie formatujące w życiu reżysera, była II Wojna Światowa. Gdy Kinji Fukasaku miał 15 lat, jego klasę zatrudniono przy produkcji w fabryce broni. Podczas jednego z nalotów budynek został doszczętnie zniszczony, a większość pracujących w nim dzieci zginęła. Nastoletni Fukasaku przeżył ukrywając się pośród gruzów pod zwłokami. Trauma związana z tym wydarzeniem miała nie tylko wpływ na artystyczną estetykę (szczególnie w sposobie ukazywania przemocy) przyszłego reżysera, ale też zaowocowała trwałym antywojennym rysem w jego twórczości. Jednym z jego efektów jest wyreżyserowany przez Fukasaku wstrząsający dramat antywojenny Pod sztandarem wschodzącego słońca (1972). Innym jest bez wątpienia Battle Royale, gdzie mamy dzieci ginące w bezsensownej bitwie (wojnie?) zaprojektowanej przez dorosłych. Fukasaku był również wielkim krytykiem powojennej Japonii oraz jej społeczeństwa, któremu zarzucał, iż najważniejsza dla niego jest pogoń za zyskiem. Tą postawę łatwo odnaleźć w BR, które swobodnie można odczytać jako metaforę. Przybycie uczniów (nieprzypadkowo ostatnich klas) na wyspę jest w istocie metaforą wejścia w dorosłość – świat bardzo okrutny, w którym naczelna zasada brzmi: „za wszelką cenę przetrwać”. Podobnie jak w powieści angielskiego pisarza Williama Goldinga Władca much (1954), mamy przed sobą nastolatków, którzy muszą walczyć o przetrwanie, co powoduje dojście u nich do głosu mroczniejszej strony ludzkiej natury. Jednak, o ile u Goldinga powodem było odcięcie młodych od cywilizacji i przeniesienie ich (za sprawą katastrofy lotniczej) do świata natury, o tyle u Fukasaku to właśnie cywilizacja okazuje się dużo okrutniejsza od tejże natury. Kreśląc swoją makabryczną wizję, Fukasaku daje do zrozumienia, że świat, w którym nie ma społeczeństwa, a jedynie rywalizujące ze sobą jednostki, będzie w istocie światem odhumanizowanym. W filmie to odhumanizowanie symbolizuje postać głównego czarnego charakteru, Masanobu (Kazuo Kiriyama), który w odróżnieniu od innych uczestników nie został zmuszony do udziału w turnieju lecz zapisał się dla własnej przyjemności. Przez cały film nie wypowiada ani jednego słowa – w końcu, gdy naczelną zasadą jest globalna rywalizacja, po co z sobą rozmawiać? W jednej ze scen Kitano mówi do uczestników turnieju: „…ale pamiętajcie, że życie jest grą. Walczcie więc o przetrwanie i przekonajcie się, czy jesteście go warci!” Kinji Fukasaku buduje tu ciekawy ideologiczny pomost między faszyzmem, a agresywną formą kapitalizmu – choć jeden napędzał rasizm i ksenofobia, a drugi darwinowsko rozumiana konkurencja, to w obu systemach ostatecznie to właśnie jednostka musi udowodnić, że ma prawo do życia.
Sequel i Remake
Kinji Fukasaku miał w planach nakręcić sequel „Battle Royale”. Niestety nie ukończył go, ponieważ śmierć przerwała jego plany (miał wtedy 73 lata). Dzieło ojca ukończył syn, jednak kontynuacja o podtytule Requiem nie spotkała się z ciepłym przyjęciem ani ze strony widzów, ani krytyków. Obrazowi zarzucano skrajnie antyamerykańską wymowę oraz gloryfikacje terroryzmu. W czerwcu 2006 roku dziennikarze pisma „Variety” poinformowali, że New Line Cinema, wraz z producentami Neilem Moritzem i Royem Lee, zamierzają wyprodukować amerykański remake Battle Royale. Ostatecznie plany te pokrzyżowała… powieść Igrzyska Śmierci napisana w 2008 roku przez Suzanne Collins, a następnie zekranizowana w 2012 roku. Producenci uznali, że ze względu na podobną tematykę ewentualny remake BR byłby odebrany przez widzów jako podróbka Igrzysk Śmierci. Wielu fanów japońskiego oryginału odetchnęło z ulgą na tą wiadomość, gdyż część tej społeczności od początku podchodziła do planów zrobienia amerykańskiej wersji jak do „profanacji” dzieła Fukasaku. Przyznam jednak, że nie należę do tej grupy i osobiście żałuję, że film nie powstanie. Notabene najlepszy film, jaki widziałem w tym roku był właśnie remakiem (Suspiria Luki Guadagnino na zawsze w moim sercu).
Mimo upływu lat Battle Royale broni się przede wszystkim oryginalnością i specyficznym klimatem. Co warto docenić, to fakt, że jest obrazem odważnym i nietuzinkowym – aspirującym do bycia czymś więcej, niż B klasową krwawą jatką ku uciesze widzą. Choć zdaje sobie sprawę, że to (przyznajmy szczerze) dziwaczne połączenie dystopijnego SF, grozy, przerysowanej makabry i specyficznego humoru dla wielu może okazać się niestrawne, to jednak warto dać mu szanse. Ja dałem i nie żałuję. Poza tym, w końcu jest to film, którym zachwycił się sam Quentin Tarantino, więc przynajmniej miłośnicy jego twórczości nie powinni być zawiedzeni.
Marek Nowak
Czas trwania: 114 min
Gatunek: akcja
Reżyseria: Kinji Fukasaku
Scenariusz: Koushun Takami, Kenta Fukasaku
Obsada: Tatsuya Fujiwara, Aki Maeda, Tarô Yamamoto, Takeshi Kitano, Chiaki Kuriyama, Sôsuke Takaoka
Muzyka: Masamichi Amano
Zdjęcia: Katsumi Yanagijima