Włóczęgi

Zaangażowany od początku w produkcję amerykański filmowiec Philip Kaufman (Nieznośna lekkość bytuPierwszy krok w kosmosZatrute pióro) miał kilka problemów przy realizacji swoich kultowych już Włóczęg. Zaczęło się rzecz jasna od pieniędzy, czyli braku zainteresowania producenta Alberto Grimaldiego. Kaufman i autor literackiego pierwowzoru Richard Price zostali odesłani z kwitkiem i projekt musiał swoje odczekać. W międzyczasie Kaufman zdążył nakręcić remake Inwazji porywaczy ciał. Ostatecznie Włóczęgi poparł Martin Ransohoff, który widział czas dla takich filmów (vide powstały w tym samym roku film Wojownicy).

Z jednej strony to prosta i urokliwa historia o gangach (chociaż jak twierdzą sami twórcy to zbyt duże słowo dla przedstawionych tu grup) z Bronksu, które swoje nazwy biorą głównie od stylu bycia, zachowania, ale również etnicznej przynależności. Idąc dalej, grupa określa się przez strój. Tytułowi włóczędzy to głównie Włosi, którzy spędzają czas na… włóczeniu się. Mają te same problemy co ich rówieśnicy w innych zakątkach świata. Chodzą na imprezy, podkochują się w dziewczynach, urządzają bójki. Tak jak łysole (ci łysi), koreański gang Wongów (w którym chyba każdy to jakiś Wong) i kilka innych. Fabuła, dość znikoma, bo dotyczy wszak kilku dni spędzonych na łażeniu po ulicach i bójkach, służyła przede wszystkich do nakreślenia pewnej kolorystyki czasów i tego, że młody człowiek potrzebuje grupy, przynależności do barw, przebywania wśród swoich. Wiąże się to oczywiście z niesprawiedliwym ciągiem prezentowanych stereotypów i nielicznych aktów agresji z tym związanych, ale i to ogranicza się raczej do niegroźnych kuksańców, głupiej zgrywy, ostatecznie połamanych nosów. To tylko tło, które nie może przesłonić ważnego wydźwięku obrazu.

Istotą filmu jest wchodzenie w dorosłość, porzucenie uciech w stylu łapania dziewczyn za cycki na ulicy na rzecz oddania się „sprawie”. Tutaj przez próg dorosłości próbuje przejść Richie (Ken Wahl) wiążąc się na chwilę z dziewczyną (Karen Allen wciąż u progu swojej aktorskiej kariery), jakby nie tutejszą, skierowaną na inne (jak się okazuje) priorytety niż koleżanki Richiego z trzepaka. Momentami przełomowymi, granicznymi dla historii coming-of-age jest informacja o zamachu na Kennedy’ego i kolejna scena, gdy Richie biegnie za dziewczyną i znajduje ją w knajpie, gdzie trwa występ Boba Dylana śpiewającego jakże znaczące The Times They Are A-Changin. Jeszcze nie czas na Richiego, który wycofuje się na swoje podwórko. Ale rzeczywistość pewnie w końcu sięgnie i po młodego, tak jak armia Stanów Zjednoczonych po „łysoli”, bo przecież już za chwilę prezydent Lyndon B. Johnson wyda polecenie zwiększenia obecności militarnej w Wietnamie.

Drugim przesłaniem, znacznie bardziej optymistycznym, jest wspólna, osiedlowa sztama ponad podziałami. Otóż, opowieść zakłada, że wewnętrzne waśnie zawsze można załagodzić, zakopać wojenny topór, gdy pod bramy podejdzie wspólny wróg. Tutaj reprezentantem jest tajemniczy gang Duck Boys. Szary, nieokreślony byt, bez charakterystycznych oznakowań na strojach. Duck boys nie mówią, nie wyrażają uczuć, są groźni, bo jako jedyni używają broni. Są gotowi skrzywdzić włóczęgów, Wongów i innych. To właśnie teraz ludzie bez względu na rasę i przekonanie mają szansę się przeciw nim zjednoczyć.

Włóczęgi nie są więc bezrefleksyjną rozrywką filmową o chłopakach z Bronksu, rock 'n’ rollu (świetna ścieżka dźwiękowa i masa przebojów) i klepaniu się po twarzach. To historia z drugim dnem, ze świetnie sfotografowaną ulicą (zdjęcia Michaela Chapmana, który rok później pracował przy Wściekłym Byku), pełna campowo przeszarżowanych aktorskich kreacji, zadziornych facjat. A na drugim planie Linda Manz!

Czas trwania: 112 min
Gatunek: dramat
Reżyseria: Philip Kaufman
Scenariusz: Richard Price (powieść), Rose Kaufman, Philip Kaufman
Obsada: Ken Wahl, John Friedrich, Karen Allen, Linda Manz, Erland van Lidth, Alan Rosenberg
Zdjęcia: Michael Chapman