Już sam tytuł, ilekroć na niego spojrzę, powoduje, że się lekko uśmiecham. Twarze, plaże to ludzie, słońce, podróż. Film dokumentalny w reżyserii Agnès Vardy, przedstawicielki francuskiej nowej fali oraz artysty o pseudonimie JR (w nieodłącznym kapeluszu i okularach przeciwsłonecznych) to 90 minut spływającego na widza ciepła. Nie żadnej nostalgicznej, melancholijnej fali wspomnień, ckliwych obrazków, a radości z tego, że na świecie są tak pozytywnie zakręceni ludzie.
Otóż Agnès Varda i JR, prywatnie przyjaciele, chociaż dzieli ich całe kilkadziesiąt lat różnicy to najlepszy tandem jaki przydarzył się kinu od lat. W Twarzach, plażach realizują jeden ze swoich wariackich pomysłów. Wsiadają do furgonetki oklejonej jak aparat fotograficzny, która jest jednocześnie czymś w rodzaju fotograficznego laboratorium. Jadą bez jasno określonego celu, poznają ludzi, ich historię, małe, ale przecież dla nich wielkie. Fotografują ich na wsi, w fabrykach, mieszkaniach, knajpach i słuchają opowieści. Furgonetka drukuje zdjęcia w wielkim formacie, z których później para naszych osobliwych performerów wykonuje artystyczne instalacje. W czasie podróży rozmawiają o życiu, przeszłości, Jean-Luc Godardzie (który tutaj nie pokazał się w najlepszym świetle!), ale i o pokoleniowych różnicach. To zawsze sympatyczne, inteligentne rozmowy, spontaniczne, pełne szacunku i potwierdzające tylko, że przyjaźń jest możliwa pomiędzy tak różnymi ludźmi.