Młody Milijc wybiera się na targ razem z wychowującym go samotnie dziadkiem. Muszą sprzedać klacz, bo wiedzie im się kiepsko. Jeszcze przeprawa małym drewnianym promem przez rzekę, udana transakcja i powrót. W ślad za naszą parą ruszają dwaj mężczyźni.
Vatroslav Mimica, chorwacki filmowiec (a w 1969 roku jeszcze jugosłowiański) posiłkując się opowiadaniem Antona Czechowa (pod tym samym tytułem) nakręcił bezpardonową, ale prawdziwą opowieść o chciwości, podłości i karmie. O karmie, która nawet jeżeli uderzyła sprawiedliwie, to tak mocno i tak brutalnie, że przyjdzie nam współczuć winnym. Zdarzenie, które jest określane mianem pierwszego chorwackiego horroru, cech charakterystycznych dla gatunku ma relatywnie mało. Dzisiaj najlepiej mówić o nim jako o thrillerze.
Nie da się uciec od wrażenia, że Mimica wkraczając na nowe dla swojej rodzimej kinematografii pole zdołał nakręcić obraz wykraczający daleko poza swój czas i miejsce, taki, który do dzisiaj ma sporą siłę rażenia. Za podstawę twórca wziął sobie narodziny zła, opowieść o spirali przemocy, wspomnianej karmie, a w onirycznym leśnym klimacie zamknął mroczną przypowieść o ludzkiej naturze, która potrafi być o wiele groźniejsza, niż wilki, których obawiają się filmowi bohaterowie.

