„Tonight’s the night I get in some shit…” ciągnie przez cały seans Dr. Dre razem ze Snoop Doggiem w kawałku Deep Cover napisanym specjalnie do filmu. I słusznie podejrzewasz, że gęsty od tłustych bitów klimat nie odpuści filmu w żadnym stopniu. Bill Duke (reżyser, producent, scenarzysta, ale też aktor, pamiętny Mac z Predatora (1987)) w idealny sposób połączył estetykę noir z ulicznym kinem gangsterskim z lat 90., w którym czuł się najlepiej. To był wszak czas Johna Singletona, jego Chłopaków z sąsiedztwa (1991) i wielu podobnych filmów, które powstały w pierwszej połowie tego urokliwego filmowego okresu. Podwójny kamuflaż jest więc o dragach przede wszystkim, ale bohaterowie są już doświadczeni i starsi. Natomiast idąc za głównym wyznacznikiem nurtu, gdzie nie ma jasnego podziału na dobro i zło, w Kamuflażu ten warunek jest spełniony z nawiązką. Nie dość, że doświadczycie tu ciężkiej poetyki z dzielnicy w stylu „Pieniądze nie pytają skąd pochodzą”, to przez cały seans usłyszcie wiele podobnych życiowych prawd wypowiadanych przez narratora tej opowieści, gliniarza Russela, ale częściej już przestępcę Johna („Najlepszą rzeczą w życiu na ulicy jest, że wiesz jak to będzie. Jest zawsze tak samo. Zawsze robi się gorzej”). Głos Laurence’a Fishbourne’a, który wcielił się w rolę żyjącego na krawędzi człowieka, brzmi jak z najlepszych kawałków Barry’ego White’a, a roztacza on przed nami ponury obraz środowiska i potwierdzenie, że „Czym skorupka za młodu…”, „Niedaleko pada jabłko…” etc.
To jest bowiem film o mężczyźnie, który całe życie uciekał przed brzemieniem, genami, nienawidził przeszłości i tego, co zabiło jego ojca. Syn ćpuna, który widział śmierć własnego ojca, został policjantem, by zaraz powrócić na ciemną stronę mocy. To wygląda więc niczym ucieczka z piekła i powrót z powrotem. Duke pokazuje cały splendor życia gangstera, ale też wyśmienicie potrafi ukłuć w sumienia swoich bohaterów. Przedstawia wyjątkowo mozolną eskapadę, w której postaci poruszają się z mozołem torując sobie drogę, raniąc się, zdradzając, rzadko sobie ufając. To film o wątpliwych przyjaźniach, kruchych kobietach, które chcą być bardzo silne, całych worach z koksem i paletach ze studolarówkami. Klimat budują tu i fenomenalne kreacje (jak Jeff Goldblum, którego postać na początku jest szeregowym prawnikiem w narkobiznesie, a później przechodzi przez kolejne etapy zaślepienia mamoną) i muzyka i w końcu zdjęcia Bojana Bazelliego, który jako operator debiutował u Abla Ferrary w Chince (1987). Podwójny kamuflaż to dobro i zło, które nie raz pomyliło barykady, to silne osobowości, drug lord tyleż osobliwy, co oryginalny i niepospolity, w końcu gliniarz, który po kolejnych ruchach nie będzie mógł spokojnie spojrzeć w lustro, a tym bardziej na odznakę.