Po wielu latach do rodzinnego zamku wraca Kurt (Christopher Lee). Kiedyś pełnoprawny dziedzic fortuny Menliffów, teraz już tylko syn, z tych marnotrawnych. Cel ma jeden, przywrócenie porządku rzeczy, który on uważa za prawomocny, czyli powrót dóbr doczesnych w jego ręce. Konfliktów, które rozgorzeją na pięknych korytarzach i w bogato udekorowanych salach, Kurt wznieci co nie miara, ale do ich pełnego wybuchu nawet nie dojdzie… Wraz z jego powrotem otwierają się stare rany, ale też rozgrzewa serduszko, niekoniecznie z platonicznej miłości, a głównie z lubieżnego pożądania. Na zewnątrz wszyscy starają się zachować zimną krew, ale stare grzechy zaraz wrócą, natomiast kolejne wydarzenia tylko rozochocą ukrywającą się tyle lat karmę.
The Whip and the Body (Bicz i ciało) to jak najbardziej ciekawa intryga, ale przede wszystkim atmosfera gotyku skręconego wokół sadomasochistycznej nuty będącej dosłownym zwierciadłem ukrytych pragnień, ale i metaforą dla budowanego obrazu nieskalanej grzechem rodziny. Mario Bava postawił na klimat i opłaciło się to z nawiązką. W rzadko którym jego filmie można poczuć tak wytrwale budowany jednolity koloryt. Owszem, u Bavy zawsze plastyka stoi na wysokim poziomie, ale często barwa to kilka palet. W The Whip and the Body mamy tę niezmienną stalowo-niebieską ponurą tonację rozświetlaną tylko gdzieniegdzie krwistą czerwienią spływającą z powabnych pleców Nevenki (Daliah Lavi) smaganej biczem przez Kurta.
The Whip and the Body to love story płynące po rzece pełnej gotyckich uniesień. Wspaniały jest klimat wielkich sal, ale i ciężki duch goryczy wśród rodzinnej braci, gdzie każdy „gra” swoją rolę, chociaż skrywa za maską prawdziwe „ja”. Koligacje rodzinne to te znane z najbardziej zawiłych oper mydlanych. Kurt odrzucił kiedyś zaręczyny i kręcił jednocześnie z pokojówką. Teraz niedoszła narzeczona jest w ramionach brata Kurta, a brat migdali się ze służącą. Zawiłe, przyznaję, ale to wszystko w kuluarach, bo przy niedzielnym obiadku wszyscy siedzą na swoich miejscach…
Z jednej strony dostajemy zagadkę morderstwa, z drugiej widz ciągle zastanawia się, jak rozegra się ta fascynująca gra pomiędzy Kurtem a domownikami, głównie z Nevenką cierpiącą katusze, a jednak spływające w rozkoszne podniecenie. Bava opowiada odważnie o pragnieniach, perwersyjnej iskrze, która rozpala ciała kochanków, w końcu o rodzinnym zakłamaniu i postawach na pokaz. Historia Kurta, który powrócił po spadek, ale przy okazji przypomniał dziewczynie jaką przyjemnością był dla niej ból, wypełniona jest nastrojowym, nieco rozrzewnionym, ale pasującym jak ulał, powtarzającym się tematem przewodnim skomponowanym przez Carlo Rustichelliego. Można być pełnym uznania dla Bavy, pracoholika, który w 1966 roku pomiędzy awanturniczym Knives of the Avenger a głupawą komedyjką, parodią przygód Jamesa Bonda Dr. Goldfoot and the Girl Bombs nakręcił wyuzdany gotycki horror, który robi wrażenie po dzień dzisiejszy.