Usatysfakcjonowani powinni być wszyscy, z tymi, którzy pochłaniają popkulturę na czele. Najważniejszy jest jednak niezorientowany w temacie widz, a ten dostanie dość wciągającą dystopijną opowieść, w której społeczeństwo spędza całą dobę w wirtualnym świecie Oasis (z przerwami na czynności fizjologiczne i odebranie paczki od kuriera z kolejny gadgetem umilającym rozgrywkę). Oasis to multiplayer game, w którym wybierasz avatara, kreujesz się na fajniejszego niż jesteś w rzeczywistości i żyjesz lepszym życiem. To jest wszak główne przesłanie filmu i udało się nie zejść na stereotypowe manowce twórcom. Widz, który z marszu chciałby hejtować tych „co grają w grę”, a nie podrywają dziewczyny w realu, zrozumieją (mam nadzieję), że wirtual to czasem potrzebna rzecz, by ci, którzy czują się nieswojo, nie pasują poczuli się przez chwilę lepiej, poczuli się potrzebnymi. Tak jak główny bohater, Wade Watts, a na polu walki Parzival (Tye Sheridan). Mieszka bez rodziców, z ciotką, jest badaczem-amatorem popkultury i ambitnym graczem, który chce zgarnąć główną nagrodę w świecie Oasis tak jak miliardy innych graczy amatorów, ale i profesjonalistów. Natomiast rolę antagonisty dostaje tu korporacja IOI, farma graczy i firma, która również chce posiąść świętego Graala ze świata Oasis. A o co w ogóle tyle zachodu? Otóż „jajo”, o które walczą wszyscy da kontrolę nad grą, a idąc dalej udziałami i pakietem kontrolnym firmy.
Player one nie miał szans zostać filmem bardzo dobrym, bo nie jest odkrywczy, a co gorsze daje fałszywy obraz rzeczywistości. Spielbergowskie „prawdziwy świat jest lepszy, bo jest prawdziwy” zamyka się tylko w tym zdaniu i jednym pocałunku. To powinno z jednej strony wystarczyć, bo daje namiastkę romantycznej nowej przygody, w której odkłada się joystick na półkę i zaczyna przecierać oczy. Ale do tego wszystkiego nie pasuje świat, który sam w sobie jest bardzo ponurą wizją społeczeństwa niezdolnego wykrzesać z siebie radości po za tą, którą odczuwa w Oasis. Gdzie zatem leży problem? W manierze Stevena Spielberga na udane zakończenie przygody. Finał, chociaż pokrzepiający, jest nierealny. A cała reszta? Reszta to kawał mojego i Twojego życia. Jednak trzeba to napisać wprost, Player One to nie jest leksykon popkultury, a co najwyżej opasłe tomisko (choć i za to należy się wielki szacunek). Nawet najbardziej wybredny widz znajdzie coś dla siebie, czy to migawkę, czy to całą sekwencję z ulubionego filmu, z VHS lub po prostu z lat 80. Znalazły się tutaj nie tylko rzeczy na licencjach skupionych wokół wytwórni Spielberga. Wielbisz Akirę, Mechagodzillę? Proszę bardzo, spotkasz ich tu. Stalowy gigant, laleczka Chucky, Jason Voorhees, DeLorean DMC-12 jadący na pełnej. Nie zabraknie tu nikogo. Są nawet bardziej niszowe rzeczy, a wtóruje temu muzyka na sobotnią gorączkę ejtisowej nocy. Można więc Player One studiować, stopklatkować, szukać analogii, kadrować całe obrazy i zestawiać z oryginałami. To nie tylko retro rozrywka, a hołd dla tych wszystkich przesiadujących przy Galadze, Pitfallu, Arkanoidzie na Atari, słuchających A-Ha, New Order itd. Co ciekawe, Spielberg nie skłaniał się tylko ku swoim filmom (raptem kilka plakatów), a głównie do prac kolegów z radosnego okresu kina nowej przygody. Kino neo przygody sprawdza się doskonale, ale obawiam się, że główny target opatrznie je zrozumie. Dzieciak po seansie nie wyjdzie z domu, nie zrobi sobie wolnych dwóch dni w tygodniu od grania (jak w domyśle proponują twórcy), a całą akcję odczytają jako „zajebistą” i pogrążą się jeszcze bardziej. Tym bardziej nie wyniosą nic z nauki, która przecież w Player One się znajduje, o popkulturowych zapożyczeniach nie wspomnę (kto z nastolatków wie z „czym się je” Buckaro Banzai), bo większość jest jak jeden z bohaterów filmu, która jakąś rzecz zna, ale nie widział (oby tylko!).
To dobry film z kilkoma warstwami. Player one nie ośmiesza, a wyciąga rękę w kierunku dzieciaka, który lubi sobie dłużej pograć w Minecrafta. Polecam i odnoszę wrażenie, że nie tylko o światach wirtualnych Spielberg chciał opowiedzieć, a o całym odwracaniu się od rzeczywistości i ucieczce wyimaginowane środowisko i towarzystwo, jakkolwiek różnie wytwarzane.
Czas trwania: 140 min
Gatunek: akcja, sci-fi
Reżyseria: Steven Spielberg
Scenariusz: Zak Penn, Ernest Cline (na podstawie jego powieści Ready Player One z 2011 roku)
Obsada: Tye Sheridan, Olivia Cooke, Ben Mendelsohn, T.J. Miller, Simon Pegg, Mark Rylance
Muzyka: Alan Silvestri
Zdjęcia: Janusz Kamiński