Boss kryminalnego syndykatu przeżywa zamach na swoje życie. Do ochrony zostaje wynajętych pięciu doświadczonych ochroniarzy. To zaprawieni w akcji najemnicy, ludzie od mokrej roboty. Nie pracują ze sobą na co dzień, ale znają się, jak wszyscy z odpowiednią reputacją. Teraz towarzyszą swojemu nowemu przełożonemu w dzień i w nocy. Ochraniają zarówno bossa, jak i jego żonę. Asystują im w każdym miejscu. Jeden z nich miał chyba za dużo wolnego czasu, bo wdał się w romans z żoną przełożonego. Pięciu mężczyzn w niedługim czasie nauczy się na nowo słów: oddanie, kumpelska sztama, czy nawet przyjaźń.
Johnnie To opowiada po swojemu o gangsterach tym razem koncentrując się mocno na charakterach, zażyłościach i chemii pomiędzy nimi. Ta piątka na początku traktuje się z dystansem, dopiero w czasie roboty mężczyźni docierają się, a czasem też ścierają. Grupę zebrał jeden z nich, Curtis (Anthony Wong), zimny jak lód, bez emocji (jak reszta) wypełnia każdy, z pozoru nudny element swojej pracy. The Mission jest doskonale zaplanowany, a Johnnie To skrupulatnie buduje napięcie i tło, gdzie najważniejszymi elementami jest honor i pewna istota rzeczy, której się nie podważa. Dla twórcy ważne było bowiem przedstawienie hierarchii i zobrazowanie szacunku jakim darzy się piastujących kolejne szczeble w organizacji. Sama sprawa, która wypłynęła w trakcie zlecenia zasługuje na radykalne środki. Romans z szefową to już nie przelewki, za które kara może być tylko jedna. Mężczyźni, którzy swoje już przeżyli, także razem, muszą zweryfikować swoje cele, a tym bardziej życiowe priorytety.
The Mission to świetna reżyserska robota. Pełne napięcia są wszystkie sceny, w których ochroniarze przechodzą przez centra handlowe wyczekując ataku. Jednak same strzelaniny nie należą do tych wyjątkowo spektakularnych. Dużo tu wyczekiwania na jeden strzał, sporo rozstawiania się niczym na szachownicy i wyczekiwania na błąd przeciwnika. Świetne są sceny, gdy w patowych sytuacjach gangsterzy są pochowani za filarami i wypatrują jednego fałszywego ruchu oponenta. Johnnie To wie sporo o zawiązujących się komitywach, a bohaterów jego filmu charakteryzuje respekt dla umiejętności, historii, nawet plotki, która krąży o pistolecie z ulicy. The Mission nie jest tylko ponurym traktatem o przestępczych zachowaniach. To też tych kilka chwil, gdy członkowie obstawy muszą jakoś odreagować, zrobić psikusa, wypić piwo po godzinach. To wyjątkowe kino, w którym reżyser tak fenomenalnie ugryzł kilka wybornych tematów: męska więź, ciche porozumienie, zrozumienie, które powstaje ponad każdą inną przyziemną cechą.