Obcy w mieście, temat bardzo wdzięczny przy snuciu filmowych opowieści, tutaj w formule melodramatu. Do Hawru, portowego miasta we Francji przybywa mężczyzna, Jean (Jean Gabin). Nie wiemy o nim za dużo, a i on sam z pewnością większość chciałby zapomnieć. Jest w wojskowym mundurze, częściej stoi w cieniu niż poza nim. Jest dyskretny, nie zadaje pytań i sam potrafi od pytań uciec. Wizyta w mieście to tylko zaplanowany przystanek przed daleką morską podróżą… gdziekolwiek. I niby te dwa dni do wypłynięcia, to raptem chwila w porównaniu do całego życia, ale wiemy doskonale ile rzeczy w filmie może wydarzyć się w ciągu dwóch dni…
A zaczęło się od Nelly (Michèle Morgan), dziewczyny (według metryki już za chwilę kobiety), która staje na drodze Jeana. Poznają się w melinie, przyczółku dla ludzi, którzy chcą uciec. Dziewczyna sterroryzowana przez opiekuna, tłamszona przez lokalnego oprycha, który bardzo chciałby zostać zbirem, chociaż kiepsko mu to wychodzi, jest kolejną uciekającą w melancholię bohaterką tego cudownego filmu. To kryminalne tło, prawie marginalne, odbija się na całych wydarzeniach związanych z zauroczeniem dwójki głównych bohaterów.
Historia człowieka wciągniętego w wir wydarzeń wydaje się być tylko zasłoną dymną dla głównego tematu – losu całej grupy ludzi, którzy są zawieszeni w patowej sytuacji. Chcą wyjechać, ale nie mogą. Nic ich nie trzyma w ojczyźnie, czują się tu obco, nie mają żadnej bratniej duszy. Lgną co noc do Panamy, człowieka prowadzącego nędzną melinę, który jako jedyny był i widział więcej. Marcel Carné nakręcił swój film na podstawie powieści Pierre’a Mac Orlana wydanej w 1927 roku, która jest uznawana za wybitne dzieło realizmu poetyckiego. Ludzie za mgłą to świetnie napisane dialogi, które ukazują ludzi zmęczonych sytuacją, są jak najlepsze szermiercze potyczki. Nie przedstawiają jednak szczególnie wymuskanej słownej ekwilibrystyki, ale czujesz, że nie są dodatkiem, a idealnym odzwierciedleniem miejsca, czasu, nastawienia, również planów. Scenariusz napisał Jacques Prévert, a w nostalgicznej podróży przez spowity mgłą Hawr poznamy ludzi, którzy znaleźli się w sytuacjach, z których ciężko wyjść samodzielnie, a gdy pojawia się pomoc, to najczęściej z własnymi problemami. Film ogląda się z zapartym tchem, chociaż nie tylko o wartkość akcji tu chodzi, a również o znakomicie napisanych bohaterów – szorstki Jean Gabin (rewelacyjny, ciągle na ostrzu noża), eklektyczna, zagubiona Michèle Morgan, uliczni zbóje z szarżującym Pierrem Brasseurem (który 20 lat później wcielił się w profesora Génessiera w Oczy bez twarzy), czy cała ferajna z meliny Palermo, a kończąc na Michelu Simonie wcielającym się w dwulicowego Zabela. Marcel Carné stworzył film wypełniony charakterystycznymi postaciami mającymi własne życie, plany, żywiącymi animozje do konkretnych ludzi. Ludzie za mgłą to ludzie niewyraźni, którzy najczęściej pozostają we mgle dłużej niż planowali. Polecam.
Film możecie obejrzeć tutaj. Za seans ślę podziękowania dla