Lubię Jacka Blacka i uważam, że ma ogromny talent komediowy. Prawdopodobnie jego emploi nie zniosłoby radykalnej zmiany wizerunku, więc nawet (a może przede wszystkim) scenariusze jak do The Polka King, albo wcześniejszego Bernie z założenia będące historiami kryminalnymi są podane przez twórców w tonie czarnej komedii. Inaczej z Blackiem by się przecież nie dało. The Polka King to opowieść w rytmie polki, muzyki, którą grał główny bohater. Jako muzyczny gatunek uprawiany przez niego z niebywałą energią znalazł ogromny posłuch wśród mieszkańców Pensylwanii, u ludzi w wieku podeszłym. Proste, przaśne, głośne i kolorowe występy, które wprawiały publiczność w doskonały nastrój były głównie zasługą Jana Lewana, charyzmatycznego (dla określonego wieku) frontmana zespołu Jan Lewan Orchestra. Zarażał dobrym humorem, a jego niepoprawny optymizm wzbudzał sympatię. Hej! To nasz rodak, który wyemigrował do Kanady, później do Stanów i rozkręcił polka biznes naciągając na 12% inwestycje. Lewan uprawiał machlojki, ale to zawsze ludzie są chciwi, bo mogę tylko przyklasnąć słowom teściowej Janka: „Kto mógłby uwierzyć w 12%, skoro w banku dają 3%”. No cóż, ludzie tak wierzyli, że płacili na suty procent, a ten rozwinął swoje polko-macki na całe Stany. Widziano go z Janem Pawłem II, Wałęsą, Trumpem, prezydentem Bushem, był nominowany do nagrody Grammy, przekupił jury w wyborach miss Pensylwanii, żeby jego żona zgarnęła koronę. Co za gość!
Lewandowski z domu miał marzenie o amerykańskim śnie. Grał polkę i na polce oparł swój biznes. I trzeba to napisać od razu, bo po seansie widać, że Jan i twórców musiał oczarować, jak i swoją podeszłą wiekiem publiczność. Nie wiem, czy Maya Forbes i Wallace Wolodarsky (reżyserska para, również twórcy scenariusza) od początku chcieli zaprezentować obraz tak wybielony. Jan Lewan zbudował piramidę finansową (tak sugerują w filmie) chyba nie zdając sobie sprawy z mechanizmów. Obiecywał 12% od zainwestowania w swoją osobę i być może chciał kiedyś te pieniądze oddać, ale to trwało i trwało, a jako że polka brzmiała wciąż tak dobrze, a Jan dawał tyle od siebie (serca, uśmiechu, małych gestów), to staruszkowie nie zwracali się o należności z interesów muzyka. Całość runęła, bo runąć musiała.
Jako film, ogląda się go tak szybko jak tańczy polkę. Jest rześki, energiczny, ale niestety nigdy nie skłania do refleksji. Szkoda, bo czuję, że Jack Black uniósłby większy tragizm, a taki jest przecież w tej historii. Kilka scen, żeby przekonać nas do sytuacji podbramkowej mi nie wystarczyło. Czuć jednak, że to film Blacka – wyprodukowany przez niego, zagrany w każdym momencie, jakby nie chciał dopuścić do głosu innych. Mało tu tła, sprawa urzędowa kontra główny bohater również jest wybrakowana i wygląda jakby odpowiednie władze mało sobie robiły z takiej defraudacji, a w to ciężko mi uwierzyć przy amerykańskim systemie. Jest przez to The Polka King niezwykle lekki, za lekki, za płaski i za płytki. Jakim dla mnie jest Jan Lewan po filmie? Całkiem sympatycznym człowiekiem! W porządku gościem! I nie dziwie się, że pojawił się na premierze filmu na festiwalu w Sundance. Na napisach końcowych widnieje deklaracja, jakoby Lewan obiecał, że odda każdego centa z tych prawie pięciu milionów, które wysępił. Jasne! Też bym obiecał! Ale obejrzeć warto, bo nawet jeżeli to niezwykle nerwowy amerykański sen, to zawsze amerykański 🙂
Czas trwania: 95 min
Gatunek: komedia, muzyczny, biograficzny
Reżyseria: Maya Forbes, Wallace Wolodarsky
Scenariusz: Maya Forbes, Wallace Wolodarsky
Obsada: Jack Black, Jenny Slate, Jason Schwartzman, Jacki Weaver, Vanessa Bayer
Zdjęcia: Andrei Bowden Schwartz
Muzyka: Theodore Shapiro