Najłatwiej by było napisać (i mi by to wystarczyło), że to chropowaty i bardzo szorstki obraz o dopiero mającej się zawiązać przyjaźni pomiędzy zbrukanym, zepsutym gliniarzem a twardzielem, idealistą, który brudem dopiero nasiąknie. Są jeszcze piękne kobiety, zawsze prostytutki. Sporo przemocy, gangsterów, którzy wychowali się na jednej ulicy ze wspomnianym już gliniarzem i po prostu skończyli w innych zawodach, ale mijają się każdego dnia, spędzają razem czas i tolerują się, ba! pomagają sobie. Ordynarny, ale również fenomenalnie nakręcony, krwawy na wykończenie, ale bardzo czuły, gdy opowiada o męstwie i męskości oraz gdy próbuje nazwać (nieporadnie) uczucia.
Półświatek przestępczy w rok po oderwaniu się Hongkongu od brytyjskiej korony chyba za bardzo nie zauważył tego faktu. Dla pewnej grupy z nizin niczego to nie zmieniło i w dalszym ciągu wiodą swój spokojny przestępczy żywot. Beast Cops to rzut oka na nieciekawą dzielnicę i kilka rządzących tam praw oraz na układy, które formowały się latami, w tym te najważniejsze dla filmu, bo spajające kryminał z policją. Głównym bohaterem jest Tung (Anthony Wong), gliniarz, ale przede wszystkim hazardzista. Zna się z bandziorami, z którymi z niejednego pieca jadł już chleb i gdyby spojrzeć na niego z boku, za bardzo od „elementu” by się nie różnił. Używa życia, chociaż wolałbym nazwać to staczaniem się do trumny. Klasycznej pracy policyjnej za dużo w rękach nie miał już od dawna. Zadłuża się, podnajmuje pokoje w mieszkaniu, byleby zarobić i znowu zagrać, napić się, zabawić. Taki sam jest cały wydział, ale to ma się zmienić. Do wydziału trafia nowy szef, Michael Cheung (Michael Wong), twardziel jakich mało, facet, który wozi się po ulicach Hummerem, ma nienaganne maniery i z pewnością postawi do pionu cały wydział…
Nietypowe kino, gdzie właściwa akcja policyjna praktycznie nie występuje, a większa część seansu to włóczenie się po ulicach z parą gliniarzy. Odwiedzamy kolejne kluby rano, wieczorem, bladym świtem i tuż po zmierzchu. Cheung „uczy się” ulicy, ale chyba coraz częściej zdaje sobie sprawę, że tu nic nie ma prawa się zmienić. Gdzie zatem tkwi ten magnes Beast Cops? Właśnie w wątkach obyczajowych i tym jak udało się reżyserowi pokazać świat przestępczy i świat policji egzystujące na tej samej płaszczyźnie. To oczywiście żadne novum w materii kina, bo gliniarze nie raz w filmach przekraczali cienką niebieską linię, ale Beast Cops, to niezwykła szczerość i takie ludzkie podejście do wszystkim przymiotów życia. Cheung zakochuje się prostytutce, Tung chce mieć po prostu spokój na rejonie i ciągle prawi jednemu z młodych przestępców morały o tym, jak to widział go, gdy ten dorastał i wspinał się po szczeblach mafii.
Zrealizowany został bardzo żywiołowo i nawiązuje formalnymi środkami do nowej fali. Jest bardzo spontaniczny, swobodny i taki sam w realizacji i montażu. Ten film żyje chemią i podejściem do tematu. Mocno są więc tutaj zarysowane relacje pomiędzy ludźmi, którzy stoją jak się okazuje na iluzorycznych barykadach po dwóch stronach ulicy. Beast Cops to również muzyka, która kapie jak ta woda z nieszczelnych rynien. Jest więc różna, słyszysz saksofon, ale też trochę elektroniki i sporo disco, wszystko się miesza, jak nastroje na ulicy, od melancholii i samotności, po alkoholowe upojenie i taniec nad ranem w klubie. Widzisz biedę i smutek, ale też dostrzegasz sporo humoru (znowu dzięki chemii pomiędzy postaciami). To film o „starym świecie” i „uczciwej zbrodni”, świeżym agresywnym narybku, ale też o gliniarzach, którzy w końcu będą musieli sobie przypomnieć po co noszą te odznaki i giwery. Beast Cops to pierwszorzędne aktorstwo i chociaż prym wiedzie tu Anthony Wong, to i przecież urodzony i wychowany w stanach Michael Wong wypadł doskonale. Aktorstwo bez tak częstej azjatyckiej nadekspresji w filmach akcji to najmocniejszy element filmu. Naturalnie, gdy trzeba z werwą i pazurem.
Zdaję sobie sprawę, że Beast Cops może zrazić swoim wszędobylskim szarpanym slow-motion, który przez specyficzny montaż nie należy do najłatwiejszych w odbiorze. Może też zniechęcić niemrawym tempem, gdzie de facto dzieje się mało, chociaż po finale nawet malkontenci powinni być usatysfakcjonowani. To taki miesiąc na służbie, na średnio atrakcyjnej dzielnicy, gdzie gliniarz z zasadami będzie musiał odłożyć podręcznik do szafy i skupić się na rzeczach przyjemnych i przyjemniejszych.
Czas trwania: 110 min
Gatunek: akcja
Reżyseria: Gordon Chan, Dante Lam
Scenariusz: Gordon Chan, Chan Hing-ka
Obsada: Anthony Chau-Sang Wong, Michael Wong, Stephanie Che, Kathy Chow, Sam Lee
Zdjęcia: Tony Cheung
Muzyka: Teddy Robin Kwan, Tommy Wai