Wyjątkowo przaśny sort będący połączeniem sci-fi z kinem kopanym, gdzie w zaskakująco niezły sposób połączono amerykańskie schematy z filmów o inwazji obcych z dalekowschodnią egzotyką. Gdzieś po drodze leży niestety tuzin nietrafionych pomysłów, ale na szczęście na całość patrzy się tylko przez elementy czysto rozrywkowe (czytaj walka ludzi z obcymi) resztę kwitując pokpiwającym uśmieszkiem.
Przez pierwsze 15 minut słyszymy non stop „Fuckin’ aliens” oraz temu podobne i wiemy, że nie będzie tu taryfy ulgowej. Obcy zaczynają inwazję bez „dzień dobry” i wypuszczając niebieskie świetlne snopy porywają ludzi. Ci, zahipnotyzowani, lecą do statku obcych i tyle ich widzieli. W pierwszej części z obcymi walczy dzielnie policjant z Los Angeles (Frank Grilllo), a w połowie filmu (oO) dołącza do niego Sua (Iko Uwais) z terenów Złotego Trójkąta. Łączą siły i spuszczają łomot alienom. Pomaga im jeszcze Yayan Ruhian, często filmowy partner Uwaisa (chociaż jego wprowadzenie i koniec jest tak samo wymyślny…)
Ach, jakiż ten film jest głupiutki w próbach przedstawienia niuansów dotyczących zasad funkcjonowania obcych. Cały pomysł to jedna wielka osobliwość, począwszy od porywania ludzi, wyciągania z nich mózgów i wciskania ich do nowych jednostek. To nie wszystko, są jeszcze marzenia twórców, by miejscami nadać temu rozmach z serii Transformers Michaela Baya. Beyond Skyline to rzeczywiście kuriozum pomieszane z niezłą rozrywką. Dialogi i zwroty akcji to najszybsze pomysły jakie przychodziły w trakcie zdjęciowego planu. Z jednej strony pachnie tu taniością, by już za chwilę zaprezentować rozwiązania godne sporego budżetu i całej rzeszy specjalistów. Nie najgorsze CGI i ciekawy koncept rozbija się o niektóre pomysły związane z designem. Beyond Skyline nadrabia choreografią walk i tempem, które jest również dziwaczne jak na ten gatunek, a jednak stanowi jego największy plus. Iko Uwais potrafi skraść show w taki sposób, że zapominasz o tych mózgach, obcych i wielkich rozbitych statkach, które naprawiają się same po rozbiciu. Kręcony w Stanach Zjednocznych i Indonezji (sceny z zespołem świątyń z Prambanan w tle), wyreżyserowany przez Liama O’Donnella jest ostatecznie filmem co najmniej oryginalnym. No, powiedzcie sami, ile razy widzieliście speca od martial arts w starciu z ponad dwu metrowym ufokiem?! Już przez samo to, wypada zerknąć na tytuł.
PS Myślałem, że takie rarytasy nie mają prawa już powstać. Na napisach końcowych twórcy pokazali nieudane akcje z filmu. Potykający się obcy, kilka śmiesznych wpadek, kupa śmiechu na planie. Za ten luz i zabawę leci serduszko.
Czas trwania: 105 min
Gatunek: akcja, sci-fi
Reżyseria: Liam O’Donnell
Scenariusz: Liam O’Donnell
Obsada: Frank Grillo, Bojana Novakovic, Iko Uwais, Yayan Ruhian
Zdjęcia: Christopher Probst
Muzyka: Nathan Whitehead