Wolność słowa i coraz większa swoboda, nawet w kinie zależnym to wspaniała okazja dla polskiej kinematografii. Taki dyskurs sprawia, że producenci są w stanie wyłożyć większe pieniądze na historię o ćpunie. Oczywiście otoczka musi być bardzo dobra, trzeba to sprzedać. Wielu zdolnych, lubianych aktorów, wchodząca gwiazda polskiej reżyserii i wpasowanie trudnego tematu w populistyczne nurty. Ludzie pragną wielkiej przemiany, bardziej „ludzkich” postaci.
Jerzy Górski to narkoman. Bohater, pogrążony w nałogu wędruje przez życie, uciekając od problemów. Nie ma większych ambicji, a brak celu życiowego prowadzi do buntu. Kilka osób i wydarzeń zmieniają go. Dzień kiedy postanawia sobie być kimś lepszym prowadzi go do triathlonu.
Najlepszy to kino wielu barw. Mnie to, w dosłownym rozumieniu bardzo przeszkadzało. Zaćpany świat młodych buntowników, nawet widziany oczami albo malowany zmysłami bohatera musi być jakiś. Smutna prawda, nuta goryczy, a na ekranie humor pisany grubą kreską. Uśmiechając się w rytmie kolejnych scen, czułem pustkę ideową. Jakby twórcy bali się postawić wszystko na jedną kartę, popełnić arcydzieło. Wystarczyło ustawić inaczej lampy, pozwolić sobie na realizację w pełni brutalnej dla widza pierwszej części filmu. Ciepłe kolory i próba ożywienia momentów pauzy, kiedy siadamy i pojmujemy cały ten nakład, zdejmujemy maskę i jesteśmy na równi z bohaterem. Próba została wycieniowana przez muzykę rockową i dużo optymistycznej, niewłaściwej w danym momencie alegorii. Przecież pan Łukasz Palkowski robił już takie smaczne rzeczy w przeszłości. Bogowie to idealny przykład filmu zrealizowanego dużo lepiej. Każda scena oddaje klimat, ból. Nie ma mijanki od trudnego tematu. Nie stawiamy tylko na mocne bodźce w postaci strzykawki w rękach Jerzego Górskiego (Jakub Gierszał), decydujemy się na pełen przekrój. Tutaj ten symboliczny hamulec ręczny puszczamy w drugiej połowie filmu, dajemy się porwać, kibicujemy bohaterowi. Tomasz Jaroński i Krzysztof Wyrzykowski uczyli naród jak „pchać” do zwycięstwa Rafała Majkę. Ja natomiast, chciałem przejechać kilka kilometrów za Jerzego, zmienić go. Tak bardzo się wkręciłem. Powiem więcej, ja nawet pływałem w fotelu. Patrzyłem uważnie na niezłą charakteryzację, która pozwalała nam zrozumieć, jak tam ze zdrowiem Jurka jest, na jakim etapie jego wewnętrznej przemiany jesteśmy.

