No i dostałem karę. Nie byłem czujny i pomimo kilku dekad oglądania filmów wpadłem w pułapkę. Przyczynkiem była ciekawość. A ciekawość, to wiecie… Ja też powinienem wiedzieć i zaufać pierwszemu wrażeniu jakie na mnie zrobiły donosy o kolejnej Pile. Ale jednak poczułem to zaciekawienie głównie ze względu na twórców. Bracia Spierig zaskoczyli mnie swego czasu mocnym mind fuckiem Przeznaczenie (recenzja tutaj. Na podstawie świetnego opowiadania Roberta A. Heinleina Wszyscy wy zmartwychwstali). Byłem ciekawy ich wizji z ukierunkowaniem na horror gore, tym bardziej, że kręcili jednocześnie film Winchester (zapowiedź tutaj), ghost story o dziedziczce fortuny Winchesterów z Hellen Mirren.
Zaczyna się nieźle, bo w mocnym odniesieniu do pierwszej części Piły z 2004 roku. Reżyserski duet przy znajomej muzyce wrzuca nas od razu do śmiertelnej gry, tej samej, która przez całą, zbyt długo trwającą serię była jej znakiem rozpoznawczym.
Ta franczyza nigdy nie powinna się narodzić. Każde kolejne podejście to przewracanie kotleta na tej samej patelni, na tym samym oleju. I to trwa już od 13 lat. Pierwszy kawałek był świetny, ale wiecie jak kotlet smakował przy części drugiej? Po roku? Kiepsko. A teraz skusiłem się na to samo mięcho po 12 latach. Idiotyczny, z pretekstową fabułą rozpisaną na nędzną kryminalną zagadkę „kto zabija?” tylko po to, by do głosu doszli specjaliści od efektów specjalnych. Było krwawo i kilka elementów gore też naprawdę przyjemnych. Jednak w odniesieniu do historii, kolejne rewelacje wyciągane były jak króliki z kapelusza. Cała bowiem zagadka i poszczególne tropy wybrzmiewają jak sceny z brazylijskiej telenoweli. W zasadzie mordercą może być twoja matka, a później się wyjaśni, że to nie była twoja matka, a zaginiony brat. Mało? Ok, niech będzie jeszcze jeden twist. To nie brat, a twój własny syn! Taki jest ten film.
Kretyńskie jest tu wszystko, od splotów wydarzeń po makabryczne dialogi, przez bieg wydarzeń po dziury logiczne, w które wpadali sami twórcy myśląc (!!), że organizują kolejny fenomenalny zwrot akcji. Jedna sprawa jest naprawdę gruba. Zwłoki po postrzale są już kilka dni po sekcji. Po sekcji, w której z pewnością wyjmowane są kule. Pod koniec filmu wyciągają kule z tych samych zwłok (!!), by udowodnić winę którejś z postaci… ale to nie koniec. Ten zwrot jest zrobiony tylko po to, by wyciągający pocisk mógł go po cichu podmienić (czyli mieli pomysł, ale nie zadbali o logikę tego posunięcia).
Ten film to pośmiewisko z pracy policjanta, z widzów (motywy działania mordercy są tak bzdurne i naciągane jak cięciwa w łuku Robin Hooda) i w ogóle z horroru jako gatunku. Żenujący, przykry, głupi. Strasznie zagrany, jeszcze gorzej nakręcony. Chyba tylko przez sentyment kiniarzy udało się ten film wprowadzić na salony. No i pewnie posucha w gatunkowym horrorze w trakcie trwającego Halloween również zrobiła swoje.
Czas trwania: 91 min
Gatunek: horror
Reżyseria: Michael Spierig, Peter Spierig
Scenariusz: Michael Spierig, Peter Spierig
Obsada: Matt Passmore, Tobin Bell, Callum Keith Rennie, Hannah Emily Anderson, Clé Bennett
Zdjęcia: Charlie Clouser
Muzyka: Ben Nott