Domyślam się jak przydarzył się ten film. Reżyser Richard Casey razem z przyjaciółmi zarzucili na ruszt co tam mieli najlepszego i po upojnej nocy wpadli właśnie na taki pomysł. Tak już na poważnie (choć ciężko przy tym tytule), Casey zaczął dłubać przy tytule w ’78, a dokończył go kręcąc w trakcie wolnych weekendów. Niezła partyzantka, zważywszy na fakt, że antagonistę grał w masce ten, kto akurat miał czas. Ciekawostką w obsadzie jest Bill Pope, uznany operator teledysków zespołu Metallica, filmów takich jak Matrix, Spider-Man czy nowszego Baby Driver. Teraz ja, grzebiąc w śmietniku odnalazłem, obejrzałem i tutaj przedstawiam. Hola, hola, on wcale nie leżał w śmietniku. Ktoś nie trafił taśmą do kubła i film leżał tuż za śmietnikiem z tymi rzeczami, które się z niego wysypały. Na miano „perły ze śmietnika” trzeba zasłużyć, kolego Casey.
Fabuła? Klawa, ale sztampowa. Jednak ten element to i tak najlepsza część filmu. Grupka młodzieży robiąc szkolny projekt na temat rakiet V2 (?!) jedzie w teren, by zebrać materiały. Tutaj do głosu dochodzi slasher w wydaniu wybitnie niskobudżetowym, brudny jak wysłużony grindhouse. Owszem, jako odniesienie do tradycji obskury i low budgetu spełnia swoją rolę doskonale, ale jest przy tym bardzo męczący i z pewnością najlepszą zabawę mieli podczas oglądania ci, którzy to zrobili. A już największą frajdę musieli mieć, gdy do roli mordercy zatrudnili gościa, który nazywał się Ronald Reagan (tak jak TEN Ronald Reagan), ubrali mu maskę Richarda Nixona i kazali gonić ludzi z ręczną wiertarką.
Najgorsze jest to, że mało tu serca i wkładu pracy (no może zamknięcie jest na plus, utrzymane w tradycji niechybnego sięgania po kontynuację w razie sukcesu części pierwszej, hehe). Horror House on Highway Five jest zrobiony bez pomysłu, a twórcy nie pokusili się nawet o kreatywne podejście i opracowanie jakichś patentów na sceny mordu (w momencie, gdy gość nadeptuje na grabie i dostaje trzonkiem, to wiecie… Hanna-Barbera się kłania). Nie chciało im się w tej materii nic zrobić, a kilka morderstw rozgrywa się za ścianą (już lepiej, gdyby bez sensu machali siekierą). A moment, gdy z braku pomysłu puszczają dźwięk „niby” ścinającego powietrze ostrza (śśśśświst), to już osiągamy Himalaje z krainy Kuriozostanu.
Horror House on Highway Five to wyjątkowo niestrawny hamburger, którego ktoś nie dojadł, wyrzucił, przejechał po tym zdezelowany Robur, a ja to podniosłem i zeżarłem. Smacznego.
Czas trwania: 87 min
Gatunek: horror, slasher
Reżyseria: Richard Casey
Scenariusz: Richard Casey
Obsada: Phil Therrien, Max Manthey, Irene Cagen
Zdjęcia: David Golia
Muzyka: Kraig Grady, Suzanne McDermott