Bradley Thomas (Vince Vaughn) nie jest grzecznym facetem, ale ma swoje zasady. Nie kłamie i jest najbardziej nieugiętym filmowym bohaterem jaki ostatnimi czasy nawiedził kino. Stał się moim ulubieńcem i zapewniam, że każdy chciałby mieć taki kontakt w „zadzwoń do przyjaciela”. Na Bradleya można liczyć. Gość ma trochę pecha, ale nie z jego winy. Ma kochającą żonę (są już po pierwszym poważnym zakręcie), w drodze dziecko. Bradley diluje, ale nie jakieś tam ochłapy, a poważny sprzęt. Wpada, bo trochę się po drodze popsuło. Trafia do więzienia, ale żona zapewnia, że będzie czekać. Niestety o Bradley’u zły świat nie może zapomnieć i ze swojej przytulnej celi w więzieniu o średnim rygorze musi przebyć długą drogę do Hadesu obijając przy tym pysk Cerberowi.
Oglądanie kolejnego filmu S. Craig Zahlera Brawl in Cell Block 99 jest jak zabawa sporej wielkości niewypałem. Wiesz, że wybuchnie, ale jako człowiek, który generalnie na niewypałach się nie zna, nie możesz wiedzieć ile mocy kryje się w środku. Znasz wprawdzie reżyserski debiut Zahlera (Bone Tomahawk) i wiesz, że przypieprzy mocno. Nie mylisz się. Gość ma zdecydowanie własny język opowiadania historii. I nie chodzi tu tylko o to, że film jest dziełem niespiesznym (a nawet arcy niespiesznym), a o to, że w tym ślimaczym tempie twórca z minuty na minutę coraz mocniej ściska nam gardło. Jest jak Jim Jarmusch eksploatacji, z bardzo autorskim podejściem do story tellingu. Opiera się na emocjach i słusznych motywacjach, niejednokrotnie wykopując widzów z ich cieplutkiego lokum wyścielonego kliszami i kalkami z innych filmów.
Zahler w tym przypadku łapie widza i swojego bohatera za rękę i schodzi z nim coraz niżej i niżej. Główny bohater wbrew sobie, z przyczyn niezależnych, ale stanowiących motyw, w który z miejsca uwierzysz (bo nie ma nic od tego ważniejszego), musi podążać potulnie za Bradleyem. To kręta i mroczna droga. Zawiła, coraz cięższa i brutalniejsza, a finał to apogeum przemocy. Wiesz, że im Bradley głębiej dotrze, tym mniejsze szanse na to, że wyrwie się z jądra ciemności. Wybuchowa mieszanka, krwiożerczy scenariusz. Vince Vaughn w niczym nie przypomina żadnego z dzisiejszych kinowych bohaterów. Jako protagonista ma więcej ikry niż kilkunastu bohaterów z ostatnio powstałych akcyjniaków razem wziętych Z całą gamą nastrojów wewnątrz, bez emocji na zewnątrz. Jest skuteczny, inteligentny i dostał łomem od życia prosto w ryj. Jak nie ma wyjścia, nie użala się, nie dyskutuje. To typ, który nie negocjuje, gdy zdrowy rozsądek mówi mu, że nic z negocjacji nie wyjdzie.Kino Zahlera to kino niezależne, surowe, ale też o pewnym artystycznym brzmieniu. Dialogi w punkt, zacięte oblicza, raczej spokojne, rzadko w histerii. Brawl in Cell Block 99 to kino drogi, gdzie droga prowadzi do piekła. To również rozrywający dramat miażdżący jak imadło w rękach niewprawnego operatora, który nie zna się na tym, więc kręci w nierównym rytmie robiąc niejednokrotnie przystanek na papierosa, ale wraca do roboty i zaciska dalej. Taki jest ten film. A gdy już jesteś na dole, to jaka jest szansa, by wyrwać się na światło dzienne? Co musisz zrobić, aby doskoczyć do gardła diabłu? Wszystko co najbardziej brutalne. Brawl in Cell Block 99 jest doskonały, butny, odpychający, a nader wszystko bardzo klimatyczny i wzruszający w finale jak jasna cholera.
PS Zapomnijcie o tym (O TYM) dźwięku z Bone Tomahawk. Tamten był trudny do zniesienia, te tutaj przyprawiają o mdłości i jest ich co najmniej kilka.
Czas trwania: 132 min
Gatunek: dramat, kryminał, thriller, akcja
Reżyseria: S. Craig Zahler
Scenariusz: S. Craig Zahler
Obsada: Jennifer Carpenter, Vince Vaughn, Tom Guiry, Don Johnson, Udo Kier
Zdjęcia: Benji Bakshi
Muzyka: Jeff Herriott, S. Craig Zahler