Australijczyk Steven Kastrissios w 2008 roku nakręcił swój pełnokrwisty i niezwykle surowy debiut The Horseman (recenzja tutaj). Niskobudżetowe krwawe kino zemsty i surowizna do potęgi. The Horseman chwytał gdzieś tak od trzeciej minuty i trzymał w mocnym uścisku do końca. Tak było prawie dziesięć lat temu. Po debiucie Kastrissios nie poszedł na łatwiznę. Miał wizję, swoją zajawkę na kino grozy i trzymał się twardo tego, co sobie wymyślił. Swój drugi film, Bloodlands nakręcił na Bałkanach. Będzie ciężko, klimatycznie, agresywnie.
Rodzina w Albanii musi zjednoczyć się do walki z tajemniczym klanem. Tło wydarzeń ma być ściśle powiązane z albańskimi tradycjami, bohaterowie też będą mówić w swoim ojczystym języku. Miód i klimat się szykuję. Sam zwiastun też co najmniej niepokojący.