Szwecja, lata 50. i mały Ingemar (Anton Glanzelius), który ciągle wpada w tarapaty. Życie wciąż przynosi mu przykre niespodzianki, najczęściej z winy przypadków losowych. A on naprawdę zawsze chce dobrze! Wszystko po to, by nieco ulżyć chorującej matce. Na kolejne wakacje zostaje wysłany do wujostwa, do małej i urokliwej mieścinki, aby mama mogła podreperować zdrowie. Tak mówią.
Film Lassego Hallströma to słodko-gorzka podróż przez najlepsze, bo niewinne czasy dzieciństwa. Przebywający na wakacjach 12-letni Ingmar dostanie naukę niezmiernie ważną, nauczy się bowiem cieszyć życiem. Zrozumie (w końcu) co to znaczy radość, przyjaciele, figle do zmroku, pierwsze małe miłostki. W końcu stanie się świadomy tego, że nawet jeżeli masz w życiu ciężko, trzeba taki stan rzeczy zaakceptować. Raptem kilka wolnych od zmartwień chwil, zabawa, rzeczy, które pozwolą odrzucić zmartwienia dadzą mu siłę tak potrzebną do kolejnych zmagań.
Nominowany do Oscara w kategorii „najlepszy scenariusz adaptowany” oraz „najlepszy reżyser” film Hallströma to doskonały obraz dziecięcego punktu widzenia. Reżyser z dużą delikatnością przedstawia troski duże, większe i największe, wszystkie z perspektywy głównego bohatera. Poprzez użyte formalne środki i osiągnięte tym samym efekty, reżyser zbliżył się do innego „dziecięcego obrazu”, hiszpańskiego Ducha Roju Victora Erica. W obu przypadkach reżyserzy doskonale uchwycili dziecięce pojmowanie rzeczywistości. Tłem obu są smutne wydarzenia, które dziecko (główny bohater) rozumie i, co ważniejsze, mierzy własną miarą. Jednak u Hallströma czas zabawy, czyli czas wakacyjny jest o niebo pogodniejszy, mniej tajemniczy i bardziej bezpretensjonalny. Ingemar spotyka w miasteczku całą ferajnę uroczych ekscentryków i z nimi też doświadcza tego co bardzo przyziemne, codzienne i wesołe.
Moje pieskie życie to nie tylko świetny scenariusz, porywające do zabawy dzieciaki i beztroski czas, gdy trawa była jakby bardziej zielona, a rzeki czystsze. To film z urzekająco ciepłymi zdjęciami Jörgena Perssona (czysta operatorska magia). Innymi słowy, patrzysz na te subtelne pejzaże i znowu chcesz uciec od obowiązków. Moje pieskie życie nie ma słabych stron, bo i muzyka niesie opowieść w rytmie bijącego serca. Przy całej tej historii o młodych ludziach, przed którymi stoi otworem całe życie, Hallström słusznie skłania do refleksji i wyjaśnia, że dla dziecka nie są ważne rzeczy materialne, aby pojawił się ogień w sercu. Ważny jest drugi człowiek, przygoda, świeże powietrze, czas, który dzielisz z przyjaciółmi. Oglądajcie i wracajcie do dzieciństwa.