Samuel Fuller urodził się 12 sierpnia 1912 roku. Dzisiaj przypada rocznica jego urodzin i jest to moment szczególny, bowiem dobiegła końca nasza filmowa przygoda.
Kolejne wyzwanie, kolejny reżyser i kolejny kawał świetnej filmografii twórcy wybitnego. Samuel Fuller jako jeden z największych bezkompromisowców tylko przez chwilę był wychwalanym przez branżę filmowcem. przez większość czasu spychany na boczny tor. Dlaczego? Bo był maverickiem kina, postacią niezależną, która robiła wszystko na przekór innym.
The Typewriter, the Rifle & the Movie Camera – taki nosi tytuł jeden z filmowych dokumentów opowiadających o życiu Fullera. Tytuł doskonały, bo charakteryzujący jego twórczą karierę. Pisarz, żołnierz i reżyser filmowy, który po prawdzie do końca życia był każdym z nich. Dziennikarz w brukowcach, reporter, odznaczony i dwukrotnie ranny żołnierz, pisarz powieści kryminalnych, scenarzysta, aktor, reżyser.
Jeżeli miałbym wskazać jakiś wyznacznik stylu Fullera, to z pewnością jak najdalszy od sfery wizualnej. Fuller miał zwykle sporo szczęścia co do operatorów i nie jeden raz towarzyszyli mu ci wybitni w branży (albo tacy, którzy za chwilę mieli wypłynąć na szersze wody). Wyznacznikiem stylu jest więc przede wszystkim temat. Temat idący zawsze pod prąd, na przekór panującej modzie, salonowym ustaleniom. Temat, który najczęściej Fuller rzucał wściekle na ekran. Wyciągał sprawy, o który inni woleli nie mówić, bo „nie wypada”. To co „nie wypada” interesowało Fullera najbardziej, a im bardziej dana sprawa uwierała ułożoną część społeczeństwa, tym mocniej dociskał. Temat i charakterni bohaterowie. Prostytutki, alfonsi, żołnierze, wydawcy gazet. Najczęściej sami naprzeciw rzucanym im pod nogi kłodom. Jeżeli w parze, uwikłani w romans, związek, cokolwiek noszące znamiona uczucia, to najczęściej z ludźmi im podobnymi (patrz Gorzkie „I love You” znad krawędzi. Związki damsko – męskie w ujęciu Fullerowskim). Obsesyjnie wręcz tropił kurewstwo pod każdą możliwą postacią. Być może był na polu filmowym nieco osamotniony w tej walce, bo rzeczywiście ciężko wskazać reżysera, który z równą zaciętością machałby kamerą. A jednak zyskał szacunek i stał się twórcą kultowym, wśród przyszłych „kultowych”.
Był niepoprawny, jeżeli chodzi o wykończenie swoich dzieł i nie przejmował się zbytnio formalną estetyką. Okrzyknięty w kuluarach jako prymitywista na pierwszym miejscu zawsze stawiał człowieka i opowieść o nim. Obejrzane filmy w liczbie 22 (wszystkie pełnometrażowe tytuły z pominięciem produkcji telewizyjnych) dały mi pogląd na człowieka o twardym moralnym kręgosłupie. Nieugięty jako reżyser, często w tonie moralizatorskim, zawsze pod prąd.
Jeżeli chodzi o wyzwanie filmowe, to kolejny raz dziękuję wszystkim za podjęcie rękawicy. Nawet tym, którzy ją tylko podnieśli Gratuluję wszystkim, którzy przez filmografię przebrnęli, liznęli, czy chociażby tylko doświadczyli w pojedynczych przypadkach. To też ważne! Zapraszam na moje podsumowanie filmografii Samuela Fullera.





















MIEJSCE 1
White Dog (1982). Julie Sawyer (Kristy McNichol) w czasie nocnej jazdy samochodem potrąca psa, białego owczarka niemieckiego. Nie pozostawia go jednak na ostrym zakręcie Mullholand Drive, a z piskiem opon rusza do najbliższego weterynarza. Pies jest w dobrej formie, jednak jego dalsze losy mogą potoczyć się w dwóch kierunkach. Albo zostanie oddany do schroniska i uśpiony w ciągu tygodnia, albo zostanie przygarnięty przez Julie. Postanowiła zaopiekować się owczarkiem. Ten szybko odwdzięcza się za darmowe lokum i podczas wtargnięcia gwałciciela na teren posesji udowadnia, że podjęła dobrą decyzję. Biały pies ma jednak jedną wadę… bardzo poważną. To morderca szkolony przez jednostki aspołeczne z rasistowskimi przekonaniami do walki z czarnoskórymi obywatelami USA. To partyzant, który miał być wypuszczony w miasto, by zagryźć jak najwięcej Afroamerykanów. Perwersja tej fabuły polega na przekazaniu w prostej historii o agresywnym psie bolączek dotyczących wpajanej co niektórym nienawiści do odmiennej rasy. Przy tej opowieści wszystko w rezultacie przechyla szalę na pesymistyczną stronę. Chore umysły zaszczepiające zło w kolejnym niewinnym pokoleniu. Puste gniewne spojrzenia w oczach, które nigdy nie zaznały miłości. Zimne serca niepotrafiące odwzajemnić czegokolwiek. Piękny, niezwykle poważny, najlepszy film Samuela Fullera. 9/10 RECENZJA TUTAJ
I jak Wam się podoba ta lista? Ułożylibyście tytuły inaczej? Czekam na Wasze TOP Samuela Fullera. Jasne, że trochę żałuje kilku produkcji telewizyjnych, w tym przede wszystkim Dead Pigeon on Beethoven Street z 1974 roku. No cóż, czasu jak zwykle nie starczyło. Niemniej z tego miejsca raz jeszcze dziękuję za uczestnictwo: Do wyzwania zapisali się (i tam też zapewne znajdziecie podsumowania wyzwania):