Tak, jak w innych, tak i w tym przypadku zaczęło się u Włochów jak zwykle, czyli od przemożnej chęci skopiowania i przeniesienia na własny grunt historii znanej i lubianej za oceanem (wszystko oczywiście z chęci zarobienia pieniędzy). Tym razem padło na opowieści superbohaterskie. Zamiast Supermana, Batmana i im podobnych, skierowano producenckie oko Dino De Laurentiisa na produkt krajowy. Diabolik to komiks sióstr Angeli i Luciany Giussani, który cieszył się (i cieszy się wciąż) niesłabnącym zainteresowaniem, wnosząc chociażby po liczbie wydanych zeszytów (te dobiły do numeru 800 w 2013 roku). Mario Bava, zakontraktowany do projektu reżyser, podjął się niecodziennego w swojej karierze zadania, gdyż jako włoski mistrz grozy miał przenieść na wielki ekran rozrywkową opowieść o facecie w obcisłym stroju z gadżetami. Jako że Diabolik rzeczywiście miał ogromny (objętościowo) materiał wyjściowy, scenarzyści mieli z czego wybierać. Zdecydowali się na miks kilku epizodów i połączyli przygody z zeszytów Sepolto vivo! (1963), Lotta disperata (1964) i L’ombra nella notte (1965).
To miał być film czysto rozrywkowy, bez wciągania widza w skomplikowaną intrygę, zawiłości scenariusza, bez szargających nerwy twistów. Pisząc pokrótce, Diabolik to historia sympatycznego terrorysty, którego z bohaterami pokroju Batmana łączy przywiązanie do gadżetów, charyzma i rozbudowana baza. Diabolik (John Phillip Law) pod względem pozostałych cech różni się znacznie od kolegów zza oceanu. To przede wszystkim antybohater. Łupi bogaczy, ale nie liczy się przy tym z postronnymi ofiarami (a te na pewno cierpią przy okazji „spektakularnych” wybuchów).
Robi to dla zgrywy, hecy, zabawy. Jak zwał, tak zwał. Z pewnością nie robi tego dla korzyści majątkowych, choć majątek ma spory. Wielka podwodna baza, zaparkowane Jaguary i kilka innych, pełnych splendoru przedmiotów. To wszystko są jednak przedmioty przyziemne, ulotne, bo prawdziwą miłością Diabolik obdarzył Evę (przepiękna Marisa Mell. W pierwszej fazie produkcji w tę rolę wcieliła się Catherine Deneuve, odrzucona po próbnych zdjęciach przez Bavę, który nie poczuł chemii), swoją partnerkę, dla której zrobi wszystko. I pomimo że Diabolika inaczej niż arcyłotrem nazwać nie można, to posiada wiele cech bohatera romantycznego. Jest wierny swojej kobiecie, pożąda jej, spełnia jej zachcianki, a nawet gotowy jest oddać życie dla ukochanej.
Diabolika wspaniale uzupełniają czasy, w których rozgrywa się akcja filmu. Lekko psychodeliczna atmosfera (przy wtórze wyjątkowo paranoicznej i jednocześnie wesoło pląsającej nuty od samego maestro Ennio Morricone) i obrazy w estetyce kolorowych znaczków nasączonych LSD. Przez kadry przenika futurystyczna stylistyka złapana w objęcia glamour i kiczowatego popu. To wszystko się sprawdza i jako obraz kontrkultury, i jako lekka, nieobciążająca szarych komórek rozrywka. Jednak za Diabolikiem idzie coś więcej – to odwaga twórców, którzy opisują zuchwałego kryminalistę jako takiego, któremu wszyscy zazdrościmy. Ma przecież super laskę, samochody, upojny seks na stosie banknotów o dużych nominałach, które zwinął pod ciężkim ostrzałem, a zrobił to tylko po to, by wyścielić nimi przesadnych rozmiarów łoże. Jak tu go nie wielbić. Ze swoim anarchistycznym przesłaniem film Bavy rozlicza się także z kryminalnym podziemiem, które idzie na układ z policją, by wspólnie dorwać głównego (niech będzie) bohatera. Tam, gdzie w grę wchodzi interes, nic nie ugracie przeciw Diabolikowi – grzmią twórcy. On wszystkich wystrychnie na dudka odjeżdżając ku zachodzącemu słońcu w swoim lśniącym Jaguarze, z workiem pieniędzy i, co najważniejsze, Evą przy boku. Tylko takich snów Wam życzę, tylko.
Film obejrzałem w ramach wyzwania „Oglądamy filmy wyreżyserowane przez Mario Bavę”.
Czas trwania: 105 min
Gatunek: akcja
Reżyseria: Mario Bava
Scenariusz: Mario Bava, Angela Giussani, Luciana Giussani, Arduino Maiuri, Adriano Baracco, Brian Degas, Tudor Gates
Obsada: John Phillip Law, Marisa Mell, Michel Piccoli, Adolfo Celi
Zdjęcia: Antonio Rinaldi, Mario Bava
Muzyka: Ennio Morricone