Spider-Man: Homecoming (2017)

Po akcji w Wojnie bohaterów Parkerowi jeszcze nie opadły emocje. Ma 15 lat, obowiązki, ale ukradkiem wciąż patrzy na swój telefon. Czeka na sygnał, jak Baby Driver. Gotowy, w dzień i w nocy…

Przed wyjściem do kina moja ośmioletnia córka spytała na co idę.

– Na Spidermana.
– Mogę iść z tobą? Przecież to jest dla dzieci.
– Nie, bo to taka wersja dla dorosłych.

Mogłem ją zabrać i bawiłaby się doskonale, a ja tym samym czułbym się bardziej komfortowo. Nie chciałbym być zrozumiany jako ten, który wrzuca jeden konkretny tytuł do wora z rzeczami dla dzieciaków (tym bardziej, że wiele filmów opartych na komiksach bardzo mi się podobało). Jednak pierwsza rzecz, która uderza na seansie to fakt, iż Marvel zrobił film wybitnie pod nastolatka. I nie chodzi tylko i wyłącznie o miejsce akcji i wiek głównego bohatera. Tak jak Peter Parker jest grzeczny i chłopięcy, tak grzeczne i chłopięce jest tu wszystko. Ulica, dorośli, nawet przestępcy. To bezpieczny świat i pomimo zagrożenia, które przybywa ze strony Vulture’a (Michael Keaton), to wciąż jest łotrzykowskie i superbohaterskie podwórko. Kaliber niebezpieczeństw i epickość scen akcji również jest wyskalowana w dół do potrzeb bohatera, który dopiero uczy się być przydatnym. To zresztą główna nauka, która ma płynąć z seansu: poczekaj, twój czas jeszcze nadejdzie. Ćwicz, ucz się, nie podskakuj. No, ale jak tu nie skakać z taką głową i hormonami, które buzują?
A nowy Spiderman? Toma Hollanda można polubić w tej roli tak, jak darzy się sympatią nieporadnego młodzieńca, który rzuca kamyczkami w okno i gubi się przy „dzień dobry”. To dobry chłopak i będą z niego ludzie. Co ciekawe, to muszę przyznać, że jestem zaintrygowany jak rozwinie się postać w jego wykonaniu.
Nie ma w tym „lekkostrawnym” podejściu do tematu nic złego. Komiksiarze z pewnością będą chwalili lekkość, luz i daleką od ostatnio natrętnej u Marvela atmosfery pełnej pompatyczności. To rzecz niezwykle szkolna z wszystkimi perturbacjami nastolatka, z pierwszą miłostką, balem, niezrozumieniem i szkolnym oprawcą. Jest też dużo humoru, który dzieciaki chwytały w mig i to było nawet całkiem przyjemne, bo śmiech był szczery i nie wynikał z dowcipów niesmacznych czy trywialnych.
 
I rzeczywiście żałowałem, że nie zabrałem córki, bo emocje byłyby w jej przypadku wyśrubowane do maksimum: od śmiechu, przez strach, aż po łzy. Dla mnie tylko nieźle.

Za seans dziękuję sieci kin.

6/10 - niezły

Czas trwania: 133 min
Gatunek: akcja
Reżyseria: Jon Watts
Scenariusz: Jonathan Goldstein, John Francis Daley, Jon Watts, Christopher Ford, Chris McKenna
Obsada: Tom Holland, Michael Keaton, Robert Downey Jr., Marisa Tomei, Jon Favreau, Gwyneth Paltrow
Zdjęcia: Salvatore Totino
Muzyka: Michael Giacchino