Joon-ho Bong to reżyser wybitny, który nie ogranicza się w swojej stylistyce do hołdowania ojczystym ekranowym wizerunkom. Okja jest więc kolejnym filmem Bonga, gdzie wyjątkowo dobrze łączy się kultura azjatycka i zachodnia. Twórca nie zamyka się w jednym temacie i najczęściej stara się wynieść fabułę dużo wyżej ponad tą filmową. Warto szukać u reżysera Zagadki zbrodni (gatunkowy kryminał i arcydzieło w jednym) drugiego dna. Ostatnimi czasy jego reżyserska droga to potyczki z wyjątkowo trapiącymi go sprawami natury globalnej. Scenariusze najczęściej zahaczają o niedaleką przyszłość (chciałbym), ale prawdę mówiąc wymowa tych filmów jest dzisiaj aktualna jak nigdy.
Korporacja Miranda stworzyła miłe sympatyczne przerośnięte świnie. To produkt inżynierii genetycznej, a ich wygląd, głównie w przedstawionej aparycji, ma kraść serca. To przede wszystkim poprawa wizerunku korporacji, która prowadzi rzeźnię na skalę światową krojąc, siekając, przetwarzając codziennie sztuczny produkt żywieniowy. Dziesięć (wyjątkowych, bo wspartych całą miłością od social media userów) egzemplarzy wychowuje się w dziesięciu odosobnionych miejscach na świecie. Tytułowa Okja dostaje chyba najwięcej luzu i jest przez to najfajniejsza ze wszystkich. Rozwija się idealnie fizycznie i psychicznie. Posiada duże ładunki empatii i związuje się tajemną, kosmiczną nicią porozumienia z dziewczynką o imieniu Mija (Ahn Seo-hyun). To rodzina, przyjaźń po wsze czasy, wspólne poranki i układanie się do snu, mruczenie do ucha, mycie zębów, przytulanie i troska, a przede wszystkim miłość. Po dziesięciu latach od rozpoczęcia programu korporacja Miranda i jej właścicielka Lucy (Tilda Swinton grająca postać o skłonnościach psychotycznych) chce odzyskać umieszczoną w warunkach „naturalnych” jednostkę, jednak Mija ani myśli porzucić Okję. Rozpoczyna się walka o odzyskanie przyjaciela.
Okja w pierwszej chwili przypomina kino familijne i takie zapewne było założenie reżysera. Widzów ma zmiękczyć pocieszny bohater, rozkochać w sobie, skraść serce. Ten ton sprowadza się ostatecznie do tego, że będziemy kibicować Miji, która walczy jak lew o swojego życiowego druha. Walka o rodzinę (tak to trzeba nazwać) jest tu bowiem najważniejsza. Joon-ho Bong idzie dalej (a jakże!) i serwuje widzowi opowieść zahaczającą o największe dramaty ludzkości, które zdarzyć się nie powinny, a wciąż się rozgrywają gdzieś na świecie.
Ratowanie jednostki jest w ogólnym wymiarze nad wyraz gorzkie, bo rzeczywiście zawsze ostatecznie chodzi o Twojego najbliższego, a nie te setki patrzące w ciebie błagalnym spojrzeniem (dosłownie i w przenośni). Okja wygrywa więc nuty potrzebne, by nie stać się tylko kolejną familijną przygodówką, a zupełnie niedaleko jest poważnym moralitetem nad ludzkością. Cierpiętniczy wymiar stojący całkiem niedaleko fabryk śmierci jest tu kwestią najważniejszą. Jednak Okja to też przytyk w stosunku do wielu różnych ludzkich postaw. Mam wrażenie, że twórca jest bardziej skłonny przychylić się do postępowania klarownego, bez chowania się za fasadą medialnych sztuczek (vide siostra Lucy – Nancy). Przez to twórca pokazał się też jako człowiek twardo stąpający po ziemi. Taki, który zdaje sobie sprawę z istniejących reguł, zasad. Nie daje rozwiązania, tylko naświetla proces (nie jest to jednak żadne novum w kinie. Polecam niemiecki dokument Chleb powszedni z 2005 roku. Koniecznie przed obfitującym w mięsiwo obiadem).
Joom-ho Bong już od dawna jest artystą dojrzałym. W Okja zrozumiał jednak, że nie można strzelać do jednej bramki, by zostać wysłuchanym do końca. Dostaje się więc zapalonym miłośnikom zwierząt, dla których selfie z zagrożonym gatunkiem jest ważniejsze niż sam gatunek (to tylko przykład w odniesieniu do naszkicowanych postaw). Cios przyjmują też wszyscy wariaci, którzy nie znają umiaru w swoim oddawaniu hołdów matce ziemi. Nikt nie wychodzi bez otarć i obtłuczeń po starciu z najnowszym filmem Joon-ho Bonga. I to jest najlepsza rekomendacja, bo kino nigdy nie powinno być jednostronne. Świetny film
PS Nie wszystkie sceny z CGI wyglądały naturalnie. Szczególnie te, w których dochodziło do interakcji z otoczeniem, tudzież z samym użyciem green screena (jak chociażby Mija zwisająca na linie, czy niektóre sceny podczas szybkiej akcji z dziewczynką i Okją przy ich bliskim kontakcie).