Rozpoczyna się od napadu. Dynamiczne, pełne napięcia i emocji sceny pokazują jaki fach w ręku ma reżyser. To zarazem fragment, po którym możesz z góry założyć, że dalej będzie równie treściwie. I jest!
Darkland, drugi pełnometrażowy film Fenara Ahmada (duński reżyser pochodzenia irackiego) przyciska nas do ziemi tak samo mocno jak Pusher – trylogia Nicolasa Winding Refna. Z obrazem Refna łączy go zresztą duchowe powinowactwo, bo esencja wyciśnięta jest z tych samych miejsc (akcja obu filmów rozgrywa się w kopenhaskim półświatku), ludzi, życiowych perturbacji. To kryminał, zawieszone spojrzenia spode łba, narkotyki, zgromadzenia w kapturach pod klatkami, w przejściach, na ławkach. To tło i zarazem miejsce wydarzeń szczególnie związane jest ze środowiskiem imigrantów, którzy żyją w nowej ojczyźnie od kilkudziesięciu lat. Tu też rozpoczyna się filmowy dramat, czyli śmierć chłopaka, który już dawno temu poświęcił swoje życie ciemnej stronie.
Wyraźnie widać, że twórcy ten temat leży szczególnie na sercu. W samej ilustracji półświatka i wchodzących w jego skład wielorasowego społeczeństwa Fenar Ahmad zdaje się być bardzo sprawiedliwy. Nie mówi, że imigrant to tylko kryminalista, handlarz narkotyków, morderca. Nie ma znaczenia bowiem skąd pochodzisz, w co wierzysz. Bogiem tutaj jest pieniądz.
Drugą stroną medalu i przeciwwagą (do pewnego momentu) dla ciemnej strony miasta jest główny bohater – Zaid (Dar Salim), Irakijczyk z pochodzenia, który z tego środowiska wydostał się dzięki ciężkiej pracy. Poważany, doświadczony, żonaty, spodziewa się dziecka. Zawsze stonowany w emocjach, nawet gdy dowiaduje się o śmierci brata. Jako widzowie czujemy, że wszystkie demony trzymane są za delikatną powłoką kontrolowanej mimiki. Zaid rusza tropem zabójców. Zemsta więc stanowić będzie w Darkland główną formę filmowej wypowiedzi.
Pierwszorzędne kino zemsty, gęste i klimatyczne. Opowiedziany z werwą w scenach, gdy bohater jest przyparty do muru i ze spokojem, gdy przychodzi czas na konfrontacje z samym sobą. To opowieść o wojowniku, który poświęcił życie na doskonalenie samego siebie. Od dzieciaka, gdy pilnie się uczył, przez treningi, gdy wylewał pot na macie. Jako osoba poważana, spokojna, ustatkowana rzuca wszystko i cofa się na podwórko, by spojrzeć zbrodni w oczy. Taka historia powielana w kinie raz za razem sprawdza się doskonale tylko wtedy, gdy spełnionych jest kilka warunków – charyzmatyczny bohater, mocne sceny (kilka wyjątkowo dosadnych popisów kaskaderskich), wartka akcja i dramatyczny finał. To kawał mięsistej historii. Europejskie kino w wydaniu niezależnym potrafi zaskoczyć swoim bezkompromisowym podejściem. Ponownie.
Film możecie obejrzeć tutaj. Za seans ślę podziękowania dla