Niespotykane męstwo opowiada o tym, o czym opowiadała większość filmów akcji z lat 80. z fabułą osadzoną w Wietnamie. Misja ratunkowa amerykańskich żołnierzy, którzy zostali na polach ryżowych podczas akcji, albo byli ranni, cudem ocaleli i dogorywali w obozach Wietkongu.
Ted Kotcheff nie musiał się martwić o widownię, wszak rok wcześniej dał widzom Rambo, więc był umiłowanym reżyserem wśród fanów kina akcji. Jego Niespotykane męstwo trzyma poziom solidnego akcyjniaka, jednak w odróżnieniu od wspomnianych perypetii weterana Johna, historia wietnamska (klasyczny w tym przypadku „men on mission”) zestarzał się nie najlepiej.
Z wojny nie wrócił syn emerytowanego pułkownika Jasona Rhodesa (Gene Hackman). Ojciec wciąż wierzy, że syn żyje i jest, jak wielu amerykańskich żołnierzy, przetrzymywany gdzieś w dżungli. Pułkownik przez 10 lat zbierał informacje, kontakty, układał plan. Teraz, gdy ma niejako pewność o miejscu przetrzymywania, postanowił zebrać ekipę weteranów i odbić syna. Ekipa jest co najmniej nietuzinkowa. Każdy przeszedł w czasie wojny swoje piekło i każdy radzi sobie z koszmarami na swój sposób. Każdy też ma swoje zajęcie i nowe życie, więc Rhodesowi ciężko będzie ich zwerbować.
Podłoże fabularne stanowi nieco chorobliwa obsesja ojca, który na podstawie jednej niemrawej fotografii z lotu ptaka, rzuca ludzi w koszmar, z którego ledwo co wyszli. Zebrani do akcji to stary oddział poszukiwanego, więc wszyscy czują się niejako odpowiedzialni za to, że zostawili go wtedy machającego w kierunku śmigłowca. Gdyby Kotcheff pociągnął, a najpierw wyciągnął manię pułkownika Jasona na plan pierwszy i naznaczył nią w wyraźny sposób, postać głównego bohatera, film zyskałby dodatkowy atut – powagę.
Tak, pozostaje nam uczestniczyć jako widzom w podzielonej na trzy akty przygodówce (werbunek, trening przed akcją, akcja). Nie ma w tym nic złego i rzeczywiście od „men on mission” więcej czasami wymagać nie trzeba, ale niedosyt pozostaje.
Chyba największym atutem jest obsada. Co ciekawe, lepszy i bardziej charakterystyczny jest całydrugi plan niż Gene Hackman, który był tutaj trochę nieobecny. Wyglądało to miejscami tak, jakby uważał, że projekt jest dla niego trochę niepoważny. W tle mamy więc zabijakę, wariata, żółtodzioba (Patrick Swayze) i paru innych, którzy dodają kolorytu do misji.