Znany podcaster wybiera się do Kanady nakręcić nowy materiał do programu. Niestety cel jego podróży diametralnie się zmienił (gwóźdź programu się przekręcił), więc tonący brzytwy się chwyta. Dosłownie. Główny bohater trafia pod strzechę na pozór niegroźnego jegomościa, który może uraczyć przybysza niejedną fantastyczną historią.
Jeżeli wejdziesz w złe tory przy Tusku, czyli wywrotowym horrorze, którego nie sposób inaczej scharakteryzować jak przez pryzmat ludzkiej – nieludzkiej komedii, to stracisz bardzo wiele. Ten film ukrywa w sobie o wiele więcej niż historię o zwyrolu i jego ofierze. To opowieść (już analizując całą treść) o człowieku, który pogodził się ze swoją sytuacją.
Ten film to chory żart. Jeden długi dowcip opowiadany przez Kevina Smitha. Z jednej strony mam wrażenie, że reżyser nabija się z konwencji body horroru, z drugiej strony miałem dziwne uczucie, że robi zgrywę z widza, czyli mnie, który do końca nie wie jak się zachować. Groteskowy, obrzydliwy, z mocną, wciągającą historią i jej drugim dnem. To prawdziwy dramat człowieka, tak chory w swoim pomyśle, że współczułem gościowi, jak rzadko której filmowej postaci. Ale to nie wszystko! Zauważyłem podczas seansu, a bardziej w trakcie ujawnienia zamiarów nikczemnego storytellera i pierwszych zbrodniczych ruchów, że odeszło na bok całe moje zmęczenie, a pojawiła się jakaś dziwna fascynacja tematem, a zarazem nieodparte wrażenie, że w miarę szybko odgadłem jedyną i słuszną radę dla głównego bohatera, już niedługo pełnoprawnego morsa. Będziesz morsem człowieku, musisz się z tym pogodzić. I mówiłem to szczerze, a jednocześnie… wiecie, że z niektórych spraw człowiek nie powinien się śmiać, a jednak…
Trzeba mieć niezły fach w ręku, by nastawić melodię, której rytm pasuje zarówno do komedii jak i do horroru. Smith zbliżył się tym samym do mistrzowskiego Amerykańskiego wilkołaka w Londynie Johna Landisa i udowodnił po raz kolejny, że nic nie robi sobie z ograniczeń gatunkowych, jakichś ram, konwenansów. Smith zawsze rozpieprzał system, bo wiązał w świetnych scenariuszach powagę, dramat i doprawiał naturalnym dowcipem. Ten film jest za każdym razem trafiony w punkt, oprócz… postaci granej przez Johnny’ego Deppa, który zburzył cały ukryty komizm, komizmem zagranym. Starając się być przesadnie groteskowym obdarł po trosze cały zamysł Smitha, by humor wyszedł z treści, a nie z obrazu (przynajmniej nie w 100%). Lepszym zagraniem przy stworzeniu poważnych – niepoważnych bohaterów wykazał się Bruno Dumont w swoim Małym QuinQuinie. Tusk to miejsce dla komendanta Van der Weydena!
Tusk to dzieło niemal doskonałe, które oglądałem z wytrzeszczonymi oczyma. Wszystkie sprawy, które zawsze gdzieś tam czyhają za rogiem (telefon, SMS, sprawdzić czy dziecko przykryte itp.) odeszły na bok. Ten film trzyma Cię twardo na krześle i każe patrzeć wprost w te udręczone ślepia morsa.
Piękna rzecz.
Czas trwania: 102 min
Gatunek: Horror, Komedia, Dramat
Reżyseria: Kevin Smith
Scenariusz: Kevin Smith
Obsada: Michael Parks, Justin Long, Haley Joel Osment, Johnny Depp
Zdjęcia: James Laxton
Muzyka: Christopher Drake