Trudno przez cały seans nie oprzeć się wrażeniu, że Park Row jest od początku do końca przede wszystkim osobistym filmem Samuela Fullera. Fuller od trzynastego roku życia związany był z prasą, zaczynając od pracy rozwoziciela gazet, po pracę reportera. Dziennikarstwo zna od podszewki i temu epizodowi poświęcił swój film. Tytuł to jednocześnie nazwa ulicy w Nowym Jorku, gdzie miały swoje siedziby liczne redakcje amerykańskich dzienników (ulicę potocznie nazywano Newspaper Row). Tu też rozpoczyna się i kończy akcja filmu. I ponownie trzeba wskazać tu naiwność (u Fullera przestałem traktować to jako zarzut), naiwny jest bowiem świat Fullera. Osobisty wydźwięk historii nader często idzie w parze z nieprawdopodobieństwem rozgrywających się wydarzeń. Głównym bohaterem jest Phineas Mitchell (Gene Evans), który zostaje zwolniony z poczytnej The Star za krytykę postawy moralnej redaktor naczelnej Charity Hackett (Mary Welch). Phineas nie był jednak osamotniony ze swoimi przekonaniami. Stanęło za nim murem kilku kolegów i tym samym w The Star zwolniły się kolejne etaty. Akcję filmu można ściśle umieścić w historycznych realiach i mam wrażenie, że Fullerowi o to chodziło (dziennikarska rzetelność). Sprawy nabierają tempa razem z pojawieniem się w barze Steve’a Brodiego, późniejszego performera, który pamiętnej nocy 23 lipca 1886 roku skoczył z Brooklińskiego mostu. Przeżył (sama inspiracja do skoku jest co najmniej zabawna), a przesiadujący w barze byli już dziennikarze z The Star mieli pierwszy artykuł do nowo powstałej gazety The Globe.
Park Row to historia powstania nowego tytułu na rynku, upartego redaktora naczelnego, radzenia sobie z wieloma przyziemnymi sprawami i możliwość zaobserwowania (w działaniu) wielu ciekawych patentów dziennikarskich już ze sfery druku i publikowania materiału. Jako widzowie uczestniczymy w kilku znamiennych faktach z ówczesnych „pierwszych stron”. Jest tu zawarty cały epizod ze Statuą Wolności w Nowym Jorku. Reżyser pokazał też niegodziwości, sabotaże konkurencji, nieuczciwe praktyki. Wszystkie napiętnował i w ostatecznym rozrachunku także skarcił. Niegodziwcom jednak pozwolił okazać skruchę. Innymi słowy jako reżyser, scenarzysta i producent Samuel Fuller był tutaj oskarżycielem, obrońcą, sądem i katem w jednej osobie (Phineas masakruje sabotażystę prowadząc go od pomnika do pomnika przez całą Newspaper Row).
Fuller wiele serca włożył w oddanie hołdu dla pracy dziennikarskiej i pojawiają się tu nagminnie pełne patosu słowa o „prawdzie”, „zaufaniu społecznym”, „rzetelności”. Wszystko zostało przedstawione w poważnym tonie, ponieważ sprawa idzie o etos. Całość została zrealizowana w bardzo skromnym stylu, gdzie na zbudowanej filmowej ulicy czuć przede wszystkim siłę amerykańskich autorytetów. Statua Franklina, pomnik założyciela New York Tribune i paru innych. Nie da się ukryć, że to idole Fullera i pod ich czujnym okiem rozgrywa się opowieść o wzlotach i upadkach amerykańskiej prasy. Jako bardzo prywatny, a wręcz z elementami autobiograficznymi Park Row nie poradził sobie w notowaniach box office. Jak na tak hermetyczną opowieść było to całkiem zrozumiałe. Był to jednocześnie ulubiony film Fullera. Nie ma w tym nic dziwnego. Obok nazwiska Fuller, tak samo jak słowo „żołnierz” stawiano słowo „dziennikarz”.
Film obejrzałem w ramach wyzwania „Oglądamy filmy wyreżyserowane przez Samuela Fullera”.
Czas trwania: 83 min
Gatunek: Dramat
Reżyseria: Samuel Fuller
Scenariusz: Samuel Fuller
Obsada: Gene Evans, Mary Welch
Zdjęcia: John L. Russell
Muzyka: Paul Dunlap