Women in Cages przypadł na schyłek filmowej przygody filipińskiego reżysera Gerardo de Leóna. Urodzony w 1913 roku twórca (zmarł w 1981) nakręcił ponad 80 fabuł. Bardzo możliwe, że gdyby de Leóna żył, chętnie pochwaliłby się innym tytułem. Niemniej Women in Cages warto odnotować jako jednego z prekursorów zacnego podgatunku w kinie bezczelnej eksploatacji, czyli ’Women in Prison’.
Fabuła jest prosta i znikoma, a przyświeca jej jeden cel – agresywne epatowanie seksualnością. Stłamszone dziewuchy w skąpych szmatach udających więzienne drelichy są bite, katowane i poniżane. Cykl dnia jest więc prosty: żarcie, wyjazd więźniarek do roboty na polu koniecznie na bosaka i koniecznie z makijażem.
Tak więc jeżeli chodzi o główne założenia gatunku ’Women in Prison’, to w recenzowanym tytule jest wszystko to, co w standardzie powinno się znaleźć. Powstały w 1971 film, którego współproducentem był Roger Corman dziś już nie szokuje tak jak kilka dekad temu. Brutalne sceny nie odbiegają w zasadzie od stosowanej dzisiaj przemocy na ekranie, a zbrukane krwią nagie torsy to zaledwie promil przy tym, czym obecnie można się uraczyć wedle potrzeby.
Dopiero końcówka przynosi ważny i ciekawy dla filmu moment. Finał nie dostarcza bowiem ukojenia tym, które w końcu wyrwały się z więziennego piekła. Jest gorzko, cierpko, dosadnie. Jeżeli okrutne czyny strażniczek przynosiły strach i ból, to poza murami nic nie znaczą. Świat w rezultacie ponownie okazuje się okrutniejszy niż można by przypuszczać.
Czas trwania: 81 min
Gatunek: Akcja, Dramat
Reżyseria: Gerardo de León
Scenariusz: James H. Watkins, David Osterhout
Obsada: Pam Grier, Roberta Collins, Judith Brown, Jennifer Gan
Zdjęcia: Felipe Sacdalan