Dawid Gryza, reżyser, scenarzysta, aktor. Pasjonat kina wszelkiej maści z preferencjami w kierunku tego dziwnego. Z dziwnym kinem ma zresztą wiele wspólnego. Jest twórcą festiwalu Kocham Dziwne Kino, który rokrocznie odbywa się w Pabianicach (w tym roku VI edycja – pamiętajcie!). Prowadzi stronę Kocham Dziwne Kino, a gdy najdzie go ochota na lżejszy repertuar ucieka na stronę Karmiony Celuloidem (której to również jest autorem). Hobbystycznie prezentuje filmowe plakaty z Ghany – o tu. Nie tylko jednak w Pabianicach możecie go spotkać! Udzielając się na filmowych prelekcjach na całej filmowej mapie Polski zaraża swoją miłością do kina kolejnych pasjonatów X muzy.
Dawid Gryza i jego Niedocenione ’87
Post-apokaliptyczne love story z cyborgiem w trójkącie. Rok 2017. Sam ma pecha. Jego cyber-laskę spotkało krótkie spięcie gdy świntuszył z nią na kuchennej podłodze. Niestety Cherry była starym modelem i nie ma szans by ją naprawić. Jedynym wyjściem jest zdobyć działający egzemplarz i przełożyć mu pamięć. Sam dostaje cynk, że w Siódmej Strefie, najbardziej niebezpiecznym obszarze w okolicy, są nowiutkie Wisienki. Żeby się tam dostać, Sam potrzebuje tropiciela.
W rolę tropiciela wcieliła się 30 letnia Melanie Griffith, zaledwie rok przed swoim największym sukcesem, Pracującą dziewczyną. Na drugim planie pojawiają się kochane ryje Tima Thomersona (seria Trancers, Dollman), Briona Jamesa (Łowca androidów, Stalowy świt), Laurence’a Fishburne’a (trylogia Matrix) czy Roberta Z’Dara (trylogia Maniac Cop, Samurai Cop). Akcja być może nie porywa tempem, ale pamiętajmy, że jest to historia miłosna usytuowana w odległej o 30 lat przyszłości (podobnie jak w Ona Spike’a Jonze), a nie sci-fi z wątkiem miłosnym.
Agent ubezpieczeniowy, Barry, dostaje szansę zrehabilitowania się za kiepską wydajność w firmie. Ma pojechać do pewnej starszej pani odebrać pieniądze za polisę na życie. Phii!!! Nic prostszego. Czy aby na pewno? Blok, w którym mieszka klientka znajduje się w jednej z najniebezpieczniejszych dzielnic kontrolowanych przez gang Wampirów. A właśnie zapada ZMIERZCH…
Uwielbiam filmy o gangach z lat 80., a obraz Petera Manoogiana (m.in. Eliminators, Arena) ze zdjęciami Ernesta Dickersona (wieloletniego współpracownika Spike’a Lee) postawiłbym pomiędzy The Warriors Waltera Hilla a 1990: The Bronx Warriors Enzo G. Castellariego. Co ciekawe jest to jeden z dwóch filmów stricte sensacyjnych powstałych w legendarnej wytwórni należącej do Charlesa Banda – Empire International Pictures (jak wiadomo jej trzon stanowiły horrory oraz sci-fi).
Gdzieś w spowitym dusznym mrokiem zakamarku Miami ma dojść do narkotykowego dealu. Wtem pojawia się horda fikających koziołki, rzucających shurikenami i machających mieczami nindży. Tymczasem w jednym z nocnych klubów daje koncert grupa lojalnych przyjaciół i zapalonych muzyków, Dragon Sound. Ich szeregi powiększyła ostatnio Jane, siostra miejscowego oprycha skonektowanego z gangiem nindży. Nadopiekuńczemu bratu oczywiście nie podoba się to, tym bardziej, że chłopaki z Dragon Sound przeszkadzają mu w interesach. Nie ma jednak tak łatwo, nasi muzyczni przyjaciele to także mistrzowie teakwondo.
Pomysłodawcą i twórcą filmu jest Y.K. Kim, który także w nim zagrał. Mistrzowi teakwondo z Korei zamarzyła się kariera podobna do Bruce’a Lee, wyemigrował więc do Orlando gdzie zbudował swoje imperium. Oprócz treningów teakwondo, prowadził również seminaria motywacyjne. Wciąż jednak było mu tego wszystkiego mało. Postanowił nakręcić film! Zastawił cały swój majątek i po wielu dramatycznych perturbacjach w końcu udało mu się zrealizować marzenie. Niestety krytycy nie poznali się na jego dziele bezczelnie określając je najgorszym filmem 1988 roku (w USA Miami Connection miał premierę w sierpniu 1988, pierwszy raz natomiast został pokazany na Festiwalu w Cannes). Należnej mu gloryfikacji doczekał się dopiero w roku 2012.