RECENZJA FILMU T2: Trainspotting
A więc zaczęło się tak, jak podejrzewałem, że się zacznie. Nie od picia, palenia skrętów, wciągania speeda. To norma, zabawa, coś, co młody mieszkaniec Leith traktował na równi z browarem po pracy. Gdy jednak menu jest już od kilku lat dobrze znane, a w karcie dań pojawia się nowy przysmak, to Renton, Sick Boy i reszta dorastających wspólnie chłopaków spróbować przecież musi. To wydarzenia sprzed czasów opisanych w filmie i powieści Trainspotting.
Mocna, twarda i nad wyraz wulgarna lektura. W wielu miejscach obsceniczna. Taka, po której w zasadzie nie masz ochoty spotkać takich typków na swojej drodze, ale również nie ganisz ich za wybory. Heroina to zło, ale rozumiem dlaczego Renton, Sick Boy i reszta chcieli objąć swoje liche życiorysy jej ciepłym i miłym ukojeniem. Polecam
PS Po Trainspotting Zero jeszcze bardziej boję się Begbiego.