Pierwszorzędna historia, która bardzo szybko została skierowana w rejony, w które opowieść o tym wymiarze pójść nie powinna. Andre Stander (Thomas Jane) był kapitanem policji z Johannesburga. Miał wszystko, był szanowany, z (na pierwszy rzut oka) poukładanym życiem. Akcja rozgrywająca się w latach 70. oparta była w głównej mierze na kryminalnym epizodzie z życia głównego bohatera. Ale przecież Stander był gliniarzem! Dlaczego wkroczył na wojenną ścieżkę z wymiarem sprawiedliwości i bankierami? Dlaczego rabował non-stop nie znając umiaru? Dlaczego porzucił spokojne życie i praktycznie podpisał na siebie wyrok wraz z pierwszym wymierzeniem broni w bankowego kasjera? To autentyczna opowieść o człowieku, który porzucił pracę w policji i wszedł na kryminalny trakt.
Słabo nakreślone motywacje Standera są zarazem najsłabszym elementem filmu i straconą szansą filmowców na pokazanie przejmującego dramatu człowieka. Zostały one tylko lekko nakreślone i nawet jeżeli twórcy nie dotarli do wystarczających materiałów, to powinni stworzyć scenariusz głównie o człowieku, a nie o życiu à la Wilk z Wall Street. Skoro i tak w znaczący sposób zmienili wiele epizodów z życia Standera (w tym element najważniejszy, czyli prawdziwy finał opowieści) mogli pójść dalej i odstawić na bok przaśnie zrealizowaną historię o napadach i skupić się na dramacie sensacyjnym. A było się na czym skupić, ponieważ motywy działania Standera było rzeczywiście ciekawie naszkicowane. Zachowanie Standera, według filmowych twórców zmieniło się diametralnie w czasie pacyfikacji jednego z antyrządowych wystąpień. Krwawo stłumione zamieszki odcisnęły piętno na kapitanie policji.
Widz może czuć się nieco zbity z tropu po pierwszym napadzie, gdy Stander wrzuca banknoty w ręce żebrzącego na ulicy. Myślałem, że w tym kierunku będą prowadzić kolejne napady, że niczym Robin Hood, Stander i jego gang (uformowany po pierwszej przerwanej ucieczką odsiadce) będzie kradł bogatym i rozdawał biednym. Nic z tego. Fabuła skręca w stronę wspomnianego Wilka z Wall Street robiąc czasami przerwę na dylematy moralne byłego już kapitana policji. To za mało, gdyż trywialne czasem zachowania grupy po obrabowaniu banków są wystawiane na plan pierwszy, a scenarzyści dość szybko zapominają o napięciu i klimacie, który powinno towarzyszyć takiej historii. Dostajemy więc typowe obrazki z próżnymi zachowaniami po zgarnięciu dużej ilości gotówki – luksusowe samochody, imprezy, garnitury na miarę itd.
Rozumiem, że fakt udanych napadów na kilkadziesiąt banków może już być sam w sobie zabawny, dla mnie jednak humorystycznie potraktowana realizacja nie wpłynęła dobrze na odbiór. Z drugiej strony, inaczej niż w zabawnym tonie nie można opowiedzieć historii zuchwałego gliniarza, który dokonywał rabunku w swojej obiadowej przerwie, po czym wracał na miejsce zbrodni, by zebrać dowody i porozmawiać ze świadkami.
Tym bardziej szkoda, bo Thomas Jane wcielający się w rolę tytułową wypadł świetnie i osobiście zawsze mu kibicuję. Postacie drugoplanowe też zostały obsadzone dobrze, chociaż według mnie przy wszystkich został pominięty ich prawdziwie dramatyczny charakter. Jak chociażby historia byłej żony Standera.
Troszkę zmarnowany potencjał, ale obejrzeć warto, bo drugiego takiego kozaka jak Andre Stander ciężko znaleźć.
Czas trwania: 111 min
Gatunek: Dramat, Kryminał, Biograficzny
Reżyseria: Bronwen Hughes
Scenariusz: Bima Stagg
Obsada: Thomas Jane, Dexter Fletcher, David O’Hara, Deborah Kara Unger
Zdjęcia: Jess Hall
Muzyka: The Free Association