Ms .45 Abla Ferrary to opowieść o narodzinach anioła zemsty (wersja jednego z zastępczych tytułów to Angel of Vengeance). O ironio zrodzonego metaforycznie w wyniku gwałtu. Drugi pełnometrażowy film Ferrary (po The Driller Killer z 1979) stanowi doskonały przykład tego, z czym będzie próbował mierzyć się w swojej karierze amerykański reżyser. Jest tu bowiem wszystko z czym Ferrare – reżysera można utożsamić. Dociążanie jednostki do granic, ból doprowadzający do przeobrażenia, przepoczwarzania się. W końcu przykład zachowań w końcowej drodze bohatera (bohaterki), o które nie podejrzewalibyśmy go (jej) na początku.
W Ms .45 poznajemy głuchoniemą, eteryczną Thanę (19-letnia w chwili premiery Zoë Lund). Pracuje w małym domu mody w centrum Nowego Jorku. Szara myszka, która opieki nie potrzebuje, ale którą na siłę wszyscy starają się opiekować. W czasie drogi do domu, w środku dnia, na zatłoczonych ruchliwych ulicach, Thana zostaje wciągnięta do przysłowiowej bramy i zgwałcona (w rolę gwałciciela wcielił się sam Ferrara). To dopiero początek koszmaru. Głuchoniema, niemogąca krzyczeć dziewczyna dociera do domu, by natknąć się w nim na włamywacza. Napisać z deszczu pod rynnę to za mało.
Abel Ferrara realizując film według scenariusza Nicholasa St. Johna (etatowego współpracownika reżysera) doprowadził główną bohaterkę do momentu krytycznego, w którym z delikatnego motyla zamienia się w modliszkę zbierającą krwawe żniwo na ulicach Nowego Jorku. Odżegnując się na chwilę od ostatecznego wydźwięku dzieła Ferrary, film mógłby z powodzeniem być traktowany jako obraz o wymiarze feministycznym. Thana jednak robi psikusa i wychodzi daleko przed szereg zbrojnego ramienia kobiecych bojówek. Kino zemsty, zamienia się w slasherową orgię. Thana zatracając się w szaleństwie zniszczenia i samozniszczenia nie widzi pod koniec swojej wojennej ścieżki zła tylko w mężczyznach natarczywych, lubieżnych, a w całym męskim gatunku.
Ms .45 jest dla mnie dziełem doskonałym, a na kilka niedopowiedzeń nie mam ochoty zwracać uwagi. Zoë Lund, która wcieliła się w postać głuchoniemej dziewczyny uczyniła z niej bohaterkę tragiczną, bo skazaną z góry na porażkę. Za dużo jest bowiem zła, by powstrzymać je jedną spluwą. Sam moment przejścia na ciemną stronę, gdy dla bohaterki nie ważne już było nic, oprócz kolejnego powalonego na glebę mężczyzny porównałbym do stanu Travisa Bicklego z Taksówkarza Scorsese. Analogii jest tu nawet więcej, jak chociażby scena przed lustrem z celowaniem do nieistniejących w pokoju celów.
Abel Ferrara nakręcił przejmującą drogę szarej myszki, która na chwilę zmieniła się z ofiary w drapieżnika. Nie potrafiła jednak zapanować (lub może nawet nie chciała) nad swoim pragnieniem i żądzą zemsty.
Film ma jeszcze kilka atutów, o których warto wspomnieć. Sama fabuła, będąca brudnym miksem Życzenia Śmierci, wspomnianego Taksówkarza, gdzie „rape” jest przytłoczone wręcz przez „revenge”, nie udałaby się tak znakomicie gdyby nie zdjęcia operatora Jamesa Lemmo. Nowojorczyk sportretował miejsce akcji jako tonący w śmieciach rynsztok. Ulica to rzeczywiście zabiegani mieszkańcy, ale wystarczy zejść z głównego traktu, by trafić do miejsc co najmniej nieciekawych, nieprzyjaznych, złych. Lemmo potrafił doskonale oddać na kadrach cały wielkomiejski syf. Tak samo doskonale jak w późniejszym Fear City (ponownie Ferrary), czy w dwóch częściach Maniakalnego Gliniarza.
Ms .45 to rzeczywiście arcydzieło kina klasy B wypełnione treścią gęstą, brudną i bez mała ciężką. Mocny finał i chwila przed (gdy Thana z mocnym makijażem przebrana za zakonnicę całuje z namaszczeniem kule do 45-tki) to już dla mnie czołówka filmowych epilogów.
Polecam.
Czas trwania: 80 min
Gatunek: Thriller
Reżyseria: Abel Ferrara
Scenariusz: Nicholas St. John
Obsada: Zoë Lund
Zdjęcia: James Lemmo
Muzyka: Joe Delia