A snake of june (2003)

Recenzja filmu "A snake of june" 2003), reż. Shin'ya TsukamotoStalowo niebieskie kolory, które odzwierciedlają zimne, apatyczne nastawienie do drugiej osoby. Padający nieustannie deszcz, który zgasi każdy pojawiający się na chwilę żar. W końcu obraz, czyli tak nietypowy dla współczesnego kina format 4:3, w którym widz ma szanse skupić się na jednostce i jej pragnieniach. Tych, które kiedyś były i tych, które nigdy nie zostaną zaspokojone.

Jedno jest pewne, japoński reżyser Shin’ya Tsukamoto opowiedział o małżeństwie, problemach i pustce. Główni bohaterowie – Rinko (Asuka Kurosawa) i Shigehiko (Yûji Kôtari), mąż i żona to para, która dzieli swoje życia, mieszkanie, ale już nie małżeńskie łoże. Jako mieszkańcy ogromnej metropolii, zostali przez nią dosłownie wchłonięci. Jednak Rinko i Shigehiko są na różnych etapach zawłaszczenia przez dojmujący w społeczeństwie letarg. Ona jest pracownikiem telefonu zaufania i wydaje mi się, że tylko dzięki takiemu charakterowi pracy posiada jeszcze jakieś pokłady empatii. Poza tym stara się być dobrą żoną angażującą się w sprawy domowego ogniska. Jako że Tsukamoto tematem przewodnim swojego filmu uczynił seksualność, sportretował Rinko jako kobietę, która ze swoimi pragnieniami nie ma szans uzewnętrznić się w domu. Robi to tylko w samotności. Jest o krok od wygaszenia, śmierci własnej kobiecości opartej na wyrażaniu erotyzmu. Masturbuje się, czerpie przyjemność w ukryciu, zamiast cieszyć się radością łóżkowego spełnienia z partnerem, w którym przecież swego czasu musiała być zakochana. Shigehiko, małżonek pracujący jako sprzedawca, komiwojażer jest już całkowicie wchłonięty przez tryby pracy, miejską fabrykę. W domu zachowuje się jak znerwicowany pedant próbując doczyścić każdy doczyszczony od dawna element. Dbając przesadnie o higienę próbuje wyzbyć się wszystkiego co ludzkie. Jak maszyna, która nie przejawia zainteresowania uczuciami, a poświęca całą uwagę temu, by dumnie zasłużyć na miano jednostki czystej i posłusznej regułom narzuconym odgórnie. Innymi słowy Shigehiko zachowuje się jakby był już mocno osadzony w roku 1984 Orwella. Dla Rinko wciąż jest nadzieja. Reżyser wie, że ta dwójka nie ma szans sama poradzić sobie z problemem. Do gry zostaje więc wprowadzona trzecia osoba dramatu.

Próbę zburzenia apatycznej miernoty próbuje dokonać trzeci bohater tej przejmującej opowieści – Iguchi (w tej roli sam reżyser). Niegdyś rozmówca telefonu zaufania, gdzie pracuje Rinko. Pamięta ją i wyraźnie go zaciekawiła. Robi jej zdjęcie podczas intymnej próby złapania chwili rozkoszy z samą sobą. Szantażuje ją i zmusza do kolejnych kroków w imię wyzwolenia otwartej seksualności, uwolnienia kobiecości, tak skrzętnie skrywanej pod połami przydługich sukien. Rozpoczyna się rozgrywka, w której Iguchi owładnięty potrzebą wypełnienia swojej misji pcha Rinko w kierunku samwyzwolenia. Co ciekawe, „terapeuta” próbuje również dotrzeć do Shigehiko. Tutaj podjęte środki muszą być zgoła inne. Brutalniejsze, bardziej drastyczne. „Leczenie” w tym przypadku to przekraczanie granic, gdzie cel powinien uświęcać środki.

Recenzja filmu "A snake of june" 2003), reż. Shin'ya Tsukamoto

W A snake of June filmowy twórca stosuje środki radykalne, by wybudzić swoich bohaterów z wszechogarniającego letargu. Odważne zabiegi realizacyjne mają pomóc widzowi w zrozumieniu jaki „klimat” roztacza się nad zobrazowanymi w filmie jednostkami. Za zasłoną deszczu, za niebieskim zimnym kolorem rozgrywa się kolejny dramat uśpionego pożądania. Shin’ya Tsukamoto nakręcił film o poważnym problemie współczesnych małżeństw. Zdecydowanie zbyt szybko odwracamy się od ukochanej/ukochanego miast szukać, eksplorować seksualność, by rozgrzana czerwień pierwszych pocałunków nigdy nie miała szans przybrać kolorów narzuconych przez japońskiego twórcę.

Polecam.

 Za płytkę z filmem ślę podziękowania dla:

logo-wef

7/10 - dobry

Czas trwania: 77 min
Gatunek: Dramat
Reżyseria: Shin’ya Tsukamoto
Scenariusz: Shin’ya Tsukamoto
Obsada: Asuka Kurosawa, Yûji Kôtari, Shin’ya Tsukamoto
Zdjęcia: Shin’ya Tsukamoto
Muzyka: Chu Ishikawa