Przebiegły i odważny zabieg uczynił reżyser Tom Ford. W nielinearnej historii (historiach) połączył dramat (melodramat) o odrzuceniu z kryminałem w odcieniach neo-noiru, a wszystko posmarował pulpową maścią. Pierwsze sceny pokazują jak śmiałymi kontrastami będzie operował twórca Samotnego mężczyzny. Te pierwsze sceny to również zderzenie świata pięknego, idealnego, czystego (takiego, w którym żyje główna bohaterka) z brzydotą i naturalizmem.
Susan Morrow (Amy Adams) jest kobietą dobrze sytuowaną. Prowadzi galerię, mieszka w ogromnym domu z designerskimi wnętrzami. Ma męża playboya, który często lata do Nowego Jorku. Wyjątkowo często. Susan prowadzi życie narzucone jej przez rodzinne wartości, czyli pieniądze. Nie jest szczęśliwa.
Pewnego dnia dostaje do rąk własnych powieść byłego męża, z którym nie miała kontaktu 19 lat. Właśnie tyle czasu potrzebował Edward (Jake Gyllenhaal), by złożyć na kartach powieści historię zadedykowaną byłej żonie. Zatytułowana Zwierzęta nocy stanowi obraz walki z traumą. Historię człowieka, który upadł i być może wciąż się podnosi. Pisanie jest tutaj symbolem długiej drogi, jaką potrzebował autor, aby uporać się z ogromnym złem jakie uczyniła mu Susan.
Ford objawił się jako twórca wyrachowany. Taki, który swoimi Zwierzętami nocy wyszedł naprzeciw odbiorcom szukającym i takim, którzy wyjdą z kina przekonani, że widzieli przed chwilą historię kryminalną opartą na kanwie wspólnych małżeńskich przeżyć. I nawet jeżeli parę elementów będzie dla nich niezrozumiałych to i tak kupią całość ciesząc się, że doświadczyli czegoś nietypowego i mrocznego. Wielowarstwowość nie jest jednak tutaj podyktowana przez kryjącą się gdzieś na samym dnie potrzebę zemsty (jak to wskazują niektóre recenzje).
Powieść Zwierzęta nocy to manifest osoby okrutnie skrzywdzonej. To również opis bólu jaki przeżyła i co musiała zrobić, by z bólem sobie poradzić. To w końcu krzyk autora w kierunku osoby z dedykacji: „Patrz suko, co mi zrobiłaś. Żyj z tym!”.
Tom Ford dał nam jednak coś więcej niż fabułę wielowarstwową. Złożoność filmu można rozpatrywać na kilku poziomach, zupełnie jak w Nowym początku Villeneuve’a. Jesteśmy widzami oglądającymi wydarzenia rozgrywające się na bieżąco, by jednocześnie łapać w locie dwie rozgrywające się (tuż obok) retrospekcje z jedną literacką próbą opowiedzenia o własnym urazie. To prawie jak filmowa psychodrama z dwójką głównych bohaterów.
Tom Ford, projektant mody, przedstawił z jednej strony świat podyktowany konceptem wynikającym z pierwotnego zawodu reżysera. Jest to świat pusty, w którym autor zdjęć Seamus McGarvey porusza się w kadrach sterylnych, wymuskanych, symetrycznych. To świat mody (jak w Neon Demon Refna) i sztuki, czyli świat ułudy. Dopiero to, co jest za drzwiami tego ogrodu pełnego przepychu, ma szanse według Forda być prawdziwe. I tylko przy użyciu chropowatych, brudnych obrazów jesteśmy w stanie poznać istotę rozpaczy. Tajemniczy, przygnębiający, skłaniający do refleksji. Taki ostatecznie jest najnowszy film Forda.
Zwierzęta nocy mają podobny morał jaki wynika po seansie Take This Waltz Sary Polley (film znalazł się w moim zestawieniu 30 najlepszych filmów XXI wieku). Jakiż to morał? Kochajcie romantyków, ludzi wrażliwych, dobrych. Nie uciekajcie w kierunku zimnej, twardej ostoi. W rezultacie pożałujecie swojej decyzji.
Za seans dziękuję sieci kin.
Czas trwania: 116 min
Gatunek: Thriller
Reżyseria: Tom Ford
Scenariusz: Tom Ford, Austin Wright (na podstawie powieści)
Obsada: Amy Adams, Jake Gyllenhaal, Michael Shannon, Aaron Taylor-Johnson, Michael Sheen
Zdjęcia: Seamus McGarvey
Muzyka: Abel Korzeniowski