Niezwykle zaskakujące kino drogi połączone z obietnicą zemsty. Bohaterem jest Zev (Christopher Plummer). Pamięta to doskonale, chociaż z resztą rzeczy ma już poważny problem. Cierpi na demencję, tydzień wcześniej zmarła mu żona, którą woła po każdym przebudzeniu. Mieszka w domu spokojnej starości. Ma jednego przyjaciela – Maxa (Martin Landau). Ten wręcza mu list z instrukcją, co Zev (po hebrajsku wilk) powinien zrobić. Zev dał obietnicę, że po śmierci żony wymierzy sprawiedliwość tym, którzy wymordowali jego rodzinę oraz rodzinę Maxa w Auschwitz
90-latek pomimo dokładnych instrukcji (hotele, adresy,) jest skołowany. Nie pamięta, gubi się w porządku dnia codziennego i co rano stara się odczytać list, by przypomnieć sobie gdzie jest, co robi i co powinien zrobić. Śladami wytyczonymi przez wcześniejsze śledztwo Maxa przemierza Stany Zjednoczone, zahacza o Kanadę i tropi nazistę – blockführera, który tuż po wojnie uciekł z Niemiec zaszywając się prawdopodobnie w Ameryce Północnej.
Atom Egoyan, reżyser pochodzenia egipskiego, doskonale wymieszał kino drogi, przejmujące kino zemsty w wykonaniu dobijającego się do nieba bram staruszka oraz opowieść o pamięci. Sama zemsta w ostatecznym rozrachunku wypada bardzo ironicznie i jest przedstawiona jako zemsta niemal doskonała, niestety przy użyciu „przetwistowanego” twistu. Tak więc finał, choć przekombinowany, wybaczam Egoyanowi, ponieważ przez cały seans idealnie wyważył historię z przemocą w tle i dramat człowieka, który musi coś zakończyć, by spokojnie umrzeć. Z kina drogi chcąc nie chcąc wynikło wiele zabawnych sytuacji i jestem ciekawy czy twórca osiągnął efekt zamierzony, czy raczej to naturalna reakcja na ekranowe wydarzenia związane z wpadającym w ciągłe tarapaty Zevem? Wszak nie powinno być tu nic zabawnego. Cała podróż to niemal ciągłe audiowizualne nawiązania do koszmaru obozów koncentracyjnych. Schemat pokoi i korytarzy zawieszony na hotelowych drzwiach jako plan obozu oraz pracująca kopalnia odkrywkowa z wybuchami drążą niemające się szans zabliźnić rany u głównego bohatera. Wyobraźnia pracuje, a wspomnienia wciąż wracają.
Ten film ma świetny scenariusz i potrafi zaskoczyć. Kibicujemy Zevowi od początku. Martwiąc się o niego, jego chorobę i o to, czy poradzi sobie z wyznaczonym zadaniem. Zemsta jako karząca ręka sprawiedliwości wszak uderzy nie tylko w finale.
Osobisty dramat Zeva przeżywamy przez cały seans. Ból na jego twarzy przy spotkaniu z kolejnym nazistą, czy wspomnieniu jest doskonale uchwycony przez Christophera Plummera, który jest w swojej roli doskonały. Niemniej świetny jest Landau, który sprawuje funkcję „bazy” w domu starców. Jednak nie tylko historia jest tu zajmująca. Przepiękne zdjęcia Paula Sarossiego to obraz kontynentu spokojnego, dostojnego z wielkimi przestrzeniami. Aż strach myśleć ilu jeszcze nazistów ukrywa się w tym pięknym kraju. Polecam!