Przełęcz ocalonych do długa droga człowieka pełnego wiary w niezmącone niczym boskie wyroki. Narażając się na wojskową falę w związku ze swoimi przekonaniami, sąd wojskowy, a być może nawet więzienie, szeregowiec Doss wciąż wierzy. Nie ugnie karku ani na ziemi amerykańskiej, ani po przybyciu na Okinawę.
To wielki film, gdyż w centrum wydarzeń zawsze jest główny bohater i jego walka. Gibson zrealizował całość w taki sposób, że widzowie nabierają szacunku do Desmonda razem z jego kolegami z oddziału. „Przecież to tylko głupi karabin, weź go do ręki, strzel kilka razy w tarcze i będziesz mieć spokój” – tak właśnie myślałem. Stanąłem tym samym w szeregu z tymi, którzy jego wiarę i przekonania mieli za nic. Gibson zbudował emocje właśnie w taki sposób, by widz ewoluował, dojrzewał, nabierał przekonania co do tego chłopaka, żeby w jednej z ostatnich scen przy słowach dowódcy „Jeszcze nigdy tak się nie pomyliłem co do człowieka” niektórzy bardziej butni na kinowych fotelach mogli zawstydzeni tylko ów słowa po cichu potwierdzić.
Jeżeli chodzi o sam atak na ten skąpany we krwi klif na Okinawie, to wracający po dziesięciu latach do reżyserki Mel Gibson pokazał dlaczego jest twórcą wybitnym. Kino batalistyczne z epickimi scenami z Braveheart: Waleczne serce (jedna z moich dziesiątek) ustaliło pewną poprzeczkę na temat podejścia do realizacji tychże scen. Twórca późniejszej Pasji, czy niedocenionego Apocalypto, nie owijał w bawełnę w Przełęczy Ocalonych na żadnym etapie przy kadrowaniu kolejnych wojennych obrazków. Mamy więc do czynienia z maksymalnie realistycznie oddanym przebiegiem bitwy wraz ze wszystkimi detalami z najgroźniejszych zakątków Waszej wyobraźni. W perspektywie ogólnej jest to gore do potęgi. Jednak Gibson nie skłonił się w ujęciu realizacyjnym tylko i wyłącznie w kierunku krwawej łaźni. Zobaczycie tu wiele nowatorskich ujęć i sekwencji. Natomiast wieloma fragmentami będziecie tak samo zaskoczeni, jak wtedy gdy Spielberg zaprosił nas do kina na Szeregowca Ryana i pokazał na wielkim ekranie lądowanie w Normandii. Przełęcz Ocalonych to kolejny ważny tytuł po wspomnianym dziele Spielberga i o tyle ważny, że myślałem, iż kino wojenne spokojnie i po cichu dogorywa.
Mel Gibson jak widać potrzebował przerwy. Zrealizował dzieło niezwykle mądre nie zapominając jednak, że kino to miejsce, gdzie ważne są przed wszystkim płynące z ekranu emocje. Jego kino wojenne dostarcza ich aż nadto. Jednocześnie twórca nie odżegnuje się od tematów, które interesują go w szczególności. Więcej! Połączył w Przełęczy ocalonych problem wiary i wojnę. Życie i śmierć. Postać Desmonda, który niczym Dawid walczy z wojenną machiną – Goliatem. I wygrywa na wszystkich frontach. Co najważniejsze, zyskuje szacunek widza najczęściej odnoszącego się do tematu wyznania co najmniej nonszalancko, czyli mnie. Polecam z całego serca.
Czas trwania: 131 min
Gatunek: Historyczny, Wojenny, Dramat, Biograficzny
Reżyseria: Mel Gibson
Scenariusz: Andrew Knight, Robert Schenkkan
Obsada: Andrew Garfield, Richard Pyros, Jacob Warner, Milo Gibson, Hugo Weaving, Vince Vaughn, Sam Worthington
Zdjęcia: Simon Duggan
Muzyka: Rupert Gregson-Williams