I to jest prawdziwy, rasowy monster-movie! Nie z przyczajonym, ledwo widocznym potworem, którego prawdziwy wygląd raczej sobie wyobrażamy, niż rzeczywiście widzimy. W japońskiej Godzilli, będącej jednocześnie powrotem legendarnego studia Tōhō do tematu, potwór jest widoczny w każdym calu. To tak jakby twórcy chcieli wygarnąć każdej zachodniej godzillo-podobnej (vide Godzilla Garetha Edwardsa z 2014 roku) próbie: „Hej, tak wygląda prawdziwy Gojira (jap.), zobaczcie go sobie dokładnie”.
Hideaki Anno i Shinji Higuchi, reżyserska para postanowiła od pierwszych minut (podług scenariusza Hideaki Anno) wrzucić japoński naród w sam środek pożogi. Godzilla, a raczej poczwarka potwora (pierwsza faza) pojawia się u wybrzeży i zmierza w kierunku lądu. I od razu radzę przestawić się na azjatycką estetykę i tamtejsze pojmowanie kina sci-fi. Ma być dużo, z przytupem i przesadą. Godzilla idzie w głąb kraju i zmierza prosto do centrum Tokio. Japoński rząd na czele z premierem, posiłkując się wojskami USA i resztą świata muszą bardzo szybko wymyślić sposób na zatrzymanie niszczycielskiego marszu.
Zabawa przednia, CGI zaprzęgnięte w każdy możliwy kadr, metropolie kładą się jak domki z kart po każdym kroku Godzilli, który… który wygląda dostojnie jak nigdy. Obserwowanie tego kolosa to czysta przyjemność, nawet gdy jest już bardzo wkurzony i wyrzuca z siebie fotonowe światła. Nawet gdy jako poczwarka ma oczy jak dwa wielkie guziki to wciąż robi wrażenie. Ostatecznie specjaliści od efektów dali radę, gdyż znakomicie zintegrowali obraz potwora z akcją w mieście pod względem głębi i użytych filtrów. Nie widać tu nałożonego obiektu, a świetnie wkomponowanego monstera robiącego nieziemską ruinę z miasta. Dodatkowo zobaczymy wiele epickich ujęć jak ogromny potwór na tle płonących drapaczy chmur. Każde spotkanie widza z Godzillą odbywa się przy akompaniamencie homeryckiej muzyki (notabene we fragmentach w biurach panuje cisza).
Szybka akcja, masa fajerwerków, gdzie nie raz zastanawiałem się czy to film fabularny, czy już manga. Niestety elementy, które miały służyć jako te wzbudzające napięcie, czyli pełne trwogi sceny w ministerstwach, za kulisami rozgrywającego się za oknami chaosu, wypadły średnio…
Ciekawy jest natomiast koncept realizacyjny. Trochę found footage, trochę paradokument i trochę klasycznie rozwijająca się fabuła, gdzie ludzkość przypuszcza kolejne ataki wykorzystując każdy możliwy wojskowy asortyment. Twórcy chcieli zrobić również nawiązanie do swoich tragicznych historycznych epizodów i mamy postawionego w patowej sytuacji premiera, który musi podjąć decyzję, której żaden władny człowiek podjąć by nie chciał.
Godzilla Resurgence rozbił w Japonii bank jeżeli chodzi o dochód z seansów. I nie można się temu dziwić. To porządna rozrywka z ich ukochanym honorowym „obywatelem”. Ja również bawiłem się świetnie i jestem jeszcze bardziej przekonany o tym, że to co japońskie, powinno zostać w Japonii (tym bardziej, że wyniki Box office w USA są co najmniej kiepskie).
Czas trwania: 120 min
Gatunek: Sci-Fi
Reżyseria: Hideaki Anno, Shinji Higuchi
Scenariusz: Hideaki Anno
Obsada: Hiroki Hasegawa, Satomi Ishihara, Jun Kunimura
Zdjęcia: Kosuke Yamada
Muzyka: Shiro Sagisu