Jeżeli kochacie twórczość Davida Lyncha, a w szczególności jego Blue Velvet, to Blue Velvet Revisited obejrzeć musicie. Peter Braatz, młody niemiecki filmowiec został zaproszony w 1985 roku przez samego Lyncha do Wilmington w Północnej Karolinie. Zostało wtedy przygotowane autentyczne „behind the scenes” kręcone równolegle do filmu Lyncha i właśnie dzięki temu możemy odbyć cudowną podróż po całym procesie realizacji kultowego już dzieła mistrza.
Co ciekawe, nie jest to dokument z klasyczną narracją. Pozbierane fotosy, prywatne archiwa, nagrania audio zostały zmontowane w ten sposób, że całość przypomina found footage. Innymi słowy wygląda jak nasza polska sfabularyzowana wersja Powstania Warszawskiego Jana Komasy.
W Blue Velvet Revisited nie ma ani jednego fragmentu z oryginalnego filmu, a wszystkie materiały pochodzą z kręcenia poszczególnych scen i części około produkcyjnej. Po pierwsze jest to ogromny skarb dla fanów i poniekąd warsztaty dla przyszłych filmowców. Można obejrzeć zastosowanie różnorakich pomysłów na planie filmowym, które pewnie i dzisiaj zdadzą egzamin.
Ciekawe są też podsłuchane rozmowy Lyncha. Jego monologi o technicznych aspektach i wybieganie w odległą przyszłość pokazują obraz entuzjasty nowych technologii. Zabawne jest z jaką pasją przedstawia konkretny wygląd planu filmowego z przyszłości. Jak na konsoli mógłby wskazać punkty, w których ustawiłby światło i w jaki sposób przyspieszyłoby to pracę nad filmem. Właśnie długość całego procesu tworzenia jest tutaj największą bolączką reżysera, szczególnie wyczerpująca kilkunastogodzinna praca. A Lynch wyjątkowo nie lubi prosić nikogo z ekipy o pracę po godzinach (na szczęście nikt nie narzekał).
Blue Velvet Revisited to także aktorzy i ich relacje z tamtego doniosłego kinematograficznego przeżycia. Dennis Hopper opowiada o Lynchu jako kinowym naturszczyku i powątpiewa w to, że Lynch ogląda jakieś inne filmy niż swoje. Jest bowiem (według niego) kompletnie inny od wszystkich i nie widać w jego pracy żadnych wpływów. Autorski do bólu i przesady, a przez to właśnie tak zabójczo wciągający.
Zalety obcowania z Blue Velvet Revisited mógłbym wymieniać i wymieniać. Zatrzymam się jednak i skończę na muzyce, która została specjalnie do recenzowanego dokumentu przygotowana. Oryginalne kompozycje są cudowne, idealnie wpisujące się w świat Lyncha i przede wszystkim bardzo dobre. Muzyka to wielki atut tej niezależnej produkcji.
Polecam gorąco.