Miłość ukazana w filmach zawsze jest nacechowana historią państwa, w którym rozgrywają się wydarzenia. Nawet, jeżeli nasza wojenna zawierucha, czasy represji, walka o wolność, perturbacje związane ze zmianą ustroju były czasem tylko tłem, to miały one poza ekranowy wpływ na samą pracę reżyserów. To odbijało się oczywiście na tematyce i realizacji obrazów. Autor książki, Wiesław Kot, odniósł się więc nie tylko do miłości na ekranie, ale do wszystkich wydarzeń warunkujących daną miłość, czyli sytuacji historycznej, statusu twórcy, wpływu środowiska, a nawet oczekiwań społecznych.
Manewry miłosne autorstwa filmowego krytyka podzielone są chronologicznie i rozpoczynają się od Jego wielkiej miłości (1936), a kończą na filmie W imię… (2013) w reżyserii Małgorzaty Szumowskiej. Chciałbym napisać, że to jedna długa opowieść o zmieniającym się podejściu twórców do gatunkowego melodramatu, ale de facto wnioski o zaczynających się, a później trwających zmianach wyciągamy sami wraz z upływem lektury. Kolejne felietony same z siebie się nie łączą i stanowią osobne rozdziały, które z powodzeniem mogłyby być drukowane jako dodatki do filmowych magazynów. To nie jest absolutnie zarzut. Stawiam tylko tezę, że pan Wiesław Kot raczej zebrał swoje eseje dotyczące poszczególnych filmów, w które w większym lub mniejszym stopniu dotyczyły uczucia pomiędzy dwojgiem bohaterów. Jedno się powtarza najczęściej (z wyjątkami) – schemat On i Ona. Jednak już klimat, tło, motywy pchające dwie osoby do siebie są zawsze inne.
Czyta się to doskonale z dwóch względów. Po pierwsze znałem pana Wiesława Kota tylko z wypowiedzi w programach telewizyjnych, gdzie w krótkich komentarzach dał się poznać jako znawca i pasjonat kina. Jednak na forum telewizyjnym nie mógł przemycić tego, co teraz uważam za rzecz najistotniejszą dla jego osoby, a mianowicie poczucie humoru. I to takie, które cenię najbardziej, czyli ironię z delikatnymi złośliwościami za plecami, ale nigdy nie wychodzącymi na plan pierwszy (dotyczy to najczęściej marnej jakości co niektórych „dziełek”). To filmowy krytyk, ale czuję, że tylko przez szacunek do filmowej pracy (choć miejscami to tylko roboczogodziny bez efektu) Kot zatrzymywał się w pół słowa. Jako czytelnik miałem uśmiech na twarzy, bo wiem, że w prywatnej rozmowie z przyjacielem poszedłby zapewne dalej.
Po drugie, ileż to można o miłości przy danym tytule rozprawiać. Autor zdaje sobie z tego sprawę doskonale i żeby czytelnika nie zanudzić, dość szybko zbacza z kursu i dowiadujemy się mnóstwo rzeczy z okolic około produkcyjnych. To oczywiście ma mało wspólnego z danym tytułem, ale ja dzięki temu poszerzyłem swoją filmową wiedzę w stopniu znacznym (jeżeli chodzi o przedstawione tutaj filmy). Na ciekawostkach się jednak nie zatrzymujemy. Liczne odniesienia, dalsze losy aktorów i wpływ jaki na nich miała praca przy rzeczonym dziele bardzo ubarwia wydawnictwo.
Jeżeli kochacie rozmowy o kinie i sytuacje, w której autor często zbacza z głównego nurtu sprzedając Wam co rusz to smaczniejsze kąski z naszego podwórka (no, żeby pana Daniela Olbrychskiego lać na ulicy za sam jego wybór do roli Kmicica? Przed przystąpieniem do realizacji filmu?), to sięgnąć po tytuł musicie.
Polecam.
Autor: Wiesław Kot
Ilość stron: 416
Oprawa: twarda