Chciałoby się napisać, że realizacja Dzisiejszych czasów wypadła w okresie niezwykle trudnym dla Chaplina. To poniekąd prawda. Jednak życie komika było wyścielone wieloma zakrętami, a etap z Dzisiejszych czasów to po prostu zakręt w który wchodziła cała kinematografia z Chaplinem na czele. Niektórzy filmowcy dziarskim krokiem weszli w świat kina udźwiękowionego. Dla Chaplina to była rewolucja, z której nie wyszedł bez szwanku. Nigdy dla filmu, zawsze dla siebie jako człowieka, który stracił wiele zdrowia przy okazji tych technicznych perturbacji.
Dzisiejsze czasy to od początku do końca metafora na zmiany oraz kilka pożegnań. Zmiany dokonujące się w przemyśle ciężkim. Zmiany dokonujące się w umysłach klasy robotniczej. Pożegnamy się natomiast już na zawsze z wizerunkiem trampa. To ostatni film, w którym Chaplin gra śmiesznego, małego człowieczka w meloniku. Całe tło powieści podyktowane jest gagami znanymi ze wszystkich poprzednich filmów Chaplina. Komik wciela się pracownika wielkiej fabryki. Sceny otwierające, czyli mordercza praca przy taśmie w rytm przyspieszającej melodii to fragment o wydźwięku ponadczasowym. U Chaplina pracownik ostatecznie wariuje nie wytrzymując narzuconego tempa. Chociaż reżyser miał na myśli właśnie klasę robotniczą, to bardzo łatwo odnieść tę sytuację do obecnych czasów i pracy w korporacji przy coraz bardziej podkręconych „targetach”. Dzisiejsze czasy są więc wciąż czasami dzisiejszymi.
Po kilku typowych scenach (pościgi, ucieczki i ekwilibrystyczne sztuczki przy użyciu własnego ciała) tramp spotyka ją. Uczucie i w końcu miłość do dziewczyny (Paulette Goddard), która nie potrzebuje pałaców ze złota to również zagranie typowe dla Chaplina. Żebraczka ciągle skonfliktowana z prawem (głównie za włóczęgostwo) staje się kompanem dla małego facecika. Na pierwszy plan wysuwa się jednak teraz coś innego i specyficznego dla filmów komika. Otóż on sam, chociaż gra tu pierwsze skrzypce, bardzo szybko kieruje uwagę widza na towarzyszącą mu aktorkę. Razem z nim obserwujemy dziewczynę jako alter ego komika i jego życiorys w pigułce. Od rozdzielenia z rodziną, przez życie na ulicy, żebractwo, kradzieże, aż w końcu dostrzeżony talent i pierwszą pracę. Zostało to skomasowane do raptem kilkunastu minut, jednak nie sposób uciec się od porównań.
Dzisiejsze czasy to dzieło ponadczasowe i nie tylko ze względu na pierwszy akt. Również kolejny, czyli podchwycenie przez przypadek sztandaru i poprowadzenie ludzi do walki to przecież odniesienie do wielu „wielkich”, którzy wyrastając z klasy robotniczej niekoniecznie pchali się przed szereg. To wiatr zmian, często przypadek (podniesiona flaga) inicjowały wielkie rewolucje.
Charlie Chaplin wiedział, że nie wygra z kinem udźwiękowionym. Nie miał szans. Wiedział jednak, że dzięki komedii może pogoń za tą techniczną wtedy nowością ośmieszyć, dać prztyczka w nos (choćby ten jeden, ostatni raz). Scena, gdy Charlie śpiewa w wymyślonym naprędce języku daje jasny obraz jego stosunku do zmian, których już nie zatrzyma.
To piękny film o nadziejach i uczuciu, gdzie najważniejsza jest dwójka kochających się ludzi. Nawet jeżeli to banał, to nie w wykonaniu Chaplina. W tym przypadku to wielka sztuka i pokłon dla miłości uczucia w dzisiejszych, wtedy przyszłych, czasach.
Czas trwania: 87 min
Gatunek: Komedia
Reżyseria: Charlie Chaplin
Scenariusz: Charlie Chaplin
Obsada: Charlie Chaplin, Paulette Goddard
Zdjęcia: Ira H. Morgan, Roland Totheroh
Muzyka: Charles Chaplin, David Raksin (pierwszy film przy którym pracował kompozytor)