Mam w pamięci dwie komediowe sceny, które śmieszyły mnie nieustannie, kiedy je oglądałem. Pierwsza to tragikomiczna sytuacja, gdy Tom Hanks nalewa wodę do wanny w remontowanym od miesięcy domu (wycieńczony po kolejnym dniu pracy), a ta (wanna) wpada piętro niżej. Śmiech przez łzy, gdzie de facto łzy już nie miały prawa się pojawić, gdyż były zakrzyczane przez ryk Hanksa. To była Skarbonka Richarda Benjamina z 1986 roku. Drugą komedią były Światła wielkiego miasta Chaplina, którą nagrywałem na VHS z telewizji polskiej. Tytuł był niedostępny w wypożyczalniach, co było zresztą całkiem zrozumiałe. Rynek nie mógł się jeszcze najeść do syta Dudikoffem, Seagelem, Norrisem, więc gdzie tu miejsce dla bardziej wymagającej rozrywki. Zresztą ja pożerałem akcyjniaki ze wszystkimi i nawet mi przez myśl nie przyszło, żeby odejść od stołu. Jednak gdy tylko obejrzałem Światła wielkiego miasta w telewizji, wiedziałem, że ten film mieć muszę. Czatowałem na powtórkę miesiącami i w końcu miałem własną kopię na kasecie BASF, czy cokolwiek tam miałem pod ręką. No i… katowałem początek, środek, koniec. Światła… znałem na pamięć. Geniusz Chaplina poznałem w scenie pojedynku bokserskiego, na którym zalewałem się ze śmiechu łzami, co później mnie dziwiło, bo z kimkolwiek to oglądałem, byłem raczej osamotniony w przeżywaniu wirtuozerii tego pojedynku. Chaplin był geniuszem, ale jak wielkim dowiedziałem się po przeczytaniu jego biografii autorstwa Petera Ackroyda (pisarz, krytyk literacki i autor wielu bestselerowych biografii osób najczęściej związanych z Londynem, rodzinnym miastem Ackoyda).
Mógłbym napisać wprost, że Ackroyd napisał biografię rzetelną i szczegółową. Jednak muszę na poparcie tych słów napisać, że pisarz niejednokrotnie odnosi się do innych biografii, w tym do autobiografii Chaplina podając w wątpliwość wiele wydarzeń z życia aktora i reżysera. Często również przytaczane są tutaj relacje różnych osób z otoczenia Charliego, a nam czytelnikom pozostaje samemu wyciągnąć wnioski (do czego również zachęca autor). Biografia Chaplina wciąga, bo jak może nie wciągnąć historia porzucanego dzieciaka (nigdy przez matkę, zawsze przez system), który pomimo trudności ciągle się podnosił. Rozdzielany z bratem i matką spędzał noce albo w przytułkach, albo na ławkach. Żebrał, zaciskał zęby i walczył. Nienawidził biedy i biedaków. Szybko zaczął zarabiać i tylko, TYLKO dzięki swojemu talentowi scenicznemu i pracowitości dostał się na szczyt.
Był ikoną popkultury znaną na całym świecie. To co obecnie dzieje się z wciskaniem gawiedzi (dla przykładu) każdej możliwej rzeczy z nadrukiem Gwiezdnych Wojen to nic. Swoją popularnością Chaplin zjadał uniwersum Gerorge’a Lucasa na dzień dobry. Chaplin był rozpoznawalny wszędzie.
Jednak jego historia obfitowała również i w mroczne wydarzenia wynikające głównie z jego natury. Chaplin nie był łatwy, bo życie dało mu po mordzie tak mocno, że wychodził z niego uzurpator i despota. Znając tylko nieliczne doniesienia o życiu prywatnym Chaplina można napisać: dziwkarz, tyran, zły człowiek. Nie może jednak oceniać człowieka ten, kto nie przeżył jego losu. Byłem więc wyrozumiały na wszystkie wybryki bohatera książki. Zaś Ackroyd owych wybryków przytacza całkiem sporo, od ekscesów erotycznych i próby wciągania w nie największych filmowych sław, po dantejskie sceny na planach filmowych.
Można więc wybaczyć Charliemu wiele. Jego liczne przeboje, porzucanie kolejnych kobiet, strach przed ojcostwem i niewyobrażalne skąpstwo. Docenić bowiem trzeba geniusz, który w efekcie finalnym miał odzwierciedlenie na ekranie. Czytając czuło się razem z Chaplinem strach, który towarzyszył mu w czasie największej rewolucji w kinematografii, czyli przejściu z kina niemego na udźwiękowione. Strach przed własnym głosem, strach przed narażeniem na śmieszność.
Jeżeli chodzi o nowe światło rzucone na aktora, to owszem było i takie. Oczywiście zdawałem sobie wcześniej sprawę (w jakimś stopniu) jak wyglądał życiorys komika, dopiero teraz jednak dowiedziałem się ile Chaplin zgarnął do komedii z własnych doświadczeń życiowych, na przykład patent na mocne pudrowanie twarzy wyniesione z wyprawy do Japonii i wizyty w teatrze Kabuki. Jasne, że żal tych wszystkich dzieci Charliego (chcianych, bądź nie) i stosunku ojca do nich. Choleryk, apodyktyczny furiat i kawał geniusza na scenie. Trzeba powiedzieć o Chaplinie jedno najważniejsze: Charlie Chaplin był zawsze na scenie i nieprzerwanie grał.
Świetnie wydana biografia pod względem merytorycznym mogłaby jednak posiadać więcej materiałów zdjęciowych. I to jest mój jedyny zarzut. Te, które są znajdują się w jednym miejscu więc ciężko się przy tej okazji odnieść do tekstu. Jako czytelnik wolałbym na bieżąco zerkać na fotosy ilustrujące dany etap w życiu Chaplina. Niemniej książkę gorąco polecam. Tym bardziej, że napisana w tak lotny sposób potrafi tylko pobudzić chęć poznania kolejnych życiorysów wielkich ludzi związanych z kinematografią.
Autor: Peter Ackroyd
Ilość stron: 301
Oprawa: twarda
Za książkę dziękuję portalowi Rzecz Gustu