Colt 45 Fabrice’a Du Welza to opowieść o jednej złej decyzji i jej kolosalnym wpływie na resztę życia bohatera – Vincenta (Ymanol Perset). Policjant, specjalista od balistyki, mistrz strzelectwa i instruktor. Nigdy nie chciał pracować w polu. Uważał, że się nie nadaje. Po kolejnych wygranych zawodach, Vincent trafił na szczyt w okienku transferowym. Nie przyjmuje żadnej oferty…
„Ludzie o pana talencie rządzą piekłem, a nie służą w niebie.”
To jest punkt wyjścia. O i ile gatunkowo nie mieści się to w ramach, do których przyzwyczaił swoich fanów reżyser, to już oddając się kwintesencji tematów, w których lubi się taplać Du Welz, historia jak nic do niego pasuje. Colt 45 to opowieść o naciskaniu na człowieka przez mroczne widma. Fabrice sprawdza po raz kolejny jak dużo i jak wiele może wytrzymać jego bohater poddany kolejnym próbom. I kolejny raz zobaczymy jak siły zła nie znając umiaru dziwią się potem obrotowi rzeczy.
Twórca Kalwarii wykorzystał tym razem kino policyjne jako tło dla gehenny rozgrywającej się w sercu i umyśle. Jego Vincent to przykład ewoluowania jednostki od spokojnego duchem młodzieńca do rozszalałego pitbulla. Vincent jednak jest zbyt zdyscyplinowany, by toczyć pianę z ust. Gdy zostaje ostatecznie przyciśnięty do ściany, staje się zimnym zabójcą. To właśnie finał i szybki marsz w kierunku osi zła daje obraz ostateczny, gdzie nie ma przebacz. Przegięliście.
Colt 45 to dzieło precyzyjnie skonstruowane, jeżeli chodzi o odwzorowanie realiów pracy jednostek specjalnych, i jednocześnie kompletnie zepsute w kwestii obrobionego materiału finalnego. Fabrice Du Welz mając problemy z producentami nie miał wpływu na ostateczny wygląd swojego filmu. Tym samym Colt 45 to seans, gdzie owszem jest początek i koniec, ale sam środek wygląda jakby ktoś składał go złośliwie. A nawet tak, jakby kurier z kolejnymi nagranymi scenami nie zdążył na czas. „Jakoś to będzie!”. Podobne zło uczyniono Michaelowi Mannowi i jego Twierdzy z 1983 roku. W Colt 45 jest sporo ujęć aż proszących się o kilka minut więcej. Cały motyw nocnego posiedzenia Vincenta u koleżanki policjantki, fragment z zasadzką na członków Anti-Gangu i parę innych to momenty pełne braków. Co ciekawe, nie odbiera to tytułowi nic z zajebistości niektórych fragmentów. A w tych można przebierać i co rusz wyciągać lepsze. Cały finał jest soczysty jak arbuz w sierpniu. Wszystkie sekwencje z bronią to fetyszyzacja tejże i prawy sierpowy w szczękę Michaela Moore’a i jego Zabaw z bronią. Nawet jeżeli nie przepadasz za giwerami, to tu je polubisz. A jeśli darzysz miłością szczególną odgłos odbijających się od podłogi łusek, to powinieneś być w pełni usatysfakcjonowany. Nie ma tu oczywiście orgiastycznej strzelaniny rodem z Niezniszczalnych. Fabrice traktuje raczej broń z szacunkiem. Bo śmierć trzeba traktować z szacunkiem.
Polecam.
Czas trwania: 85 min
Gatunek: Dramat
Reżyseria: Fabrice Du Welz
Scenariusz: Fathi Beddiar, Fabrice Du Welz
Obsada: Gérard Lanvin, Joey Starr, Ymanol Perset
Zdjęcia: Benoît Debie
Muzyka: Benjamin Shielden